środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 4.

    Poszłam na trening z tatą. Zobaczyłam piłkę i zaczęłam kopać. Po chwili przyłączył się do mnie tata. Mieliśmy przy tym dużo zabawy, ale co się dziwić, oboje kochamy piłkę nożną. Od zawsze w nią grałam, dlatego koledzy zawsze przychodzili po mnie. Nie wiedzieli kto jest moim tatą, nie chciałam, żeby ktokolwiek o tym wiedział. Bałam się, że ktoś mógłby mnie lubić za to kim jest mój tata, a nie za to jakim ja jestem człowiekiem. Zawsze miałam dobry kontakt ze wszystkimi, ale nie miałam nigdy takiej osoby, której mogłabym powiedzieć wszystko. Nie miałam, dopóki nie poznałam Wiktorii i Ewy. Są mi bardzo bliskie. Jak rodzina. Pierwszą poznałam Wiktorię, dopiero ona poznała mnie z Ewą i chłopakami. Wtedy jeszcze nie była z Marco. Poznałyśmy się na boisku. Obie ograłyśmy chłopaków. Tak, my. Dwie dziewczyny. I tak rozpoczęła się nasza przyjaźń. Okazało się, że obie kochamy piłkę nożną i Borussię Dortmund. Potem poznałam Ewę i chłopców. Moje wspomnienia i kopanie piłki z tatą przerwał Mario, który podszedł w pewnym momencie. Tak, ten Mario. Mario Götze. Podszedł i poprosił o rozmowę. Zgodziłam się. Odeszliśmy na bok. Patrzyliśmy się na siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy. Poczułam jego dłoń na swojej. Delikatnie jej dotknął. Uśmiechnęłam się, a on to odwzajemnił i już pewniej chwytając moja rękę zbliżył się do mnie. Odległość pomiędzy nami malała. Bardzo szybko malała.
-Natalia. Kocham Cię - wyszeptał mi w usta - wyjazd z Dortmundu był najgorszym co mogłem zrobić. Gdyby nie mój wyjazd to moglibyśmy być razem, ale wszystko spieprzyłem.
    Granica między nami całkowicie zmalała. Poczułam jego usta na swoich. Delikatnie je muskał, jakby się bał, że mi coś zrobi. Lekko rozchyliłam usta, a on już pewniej zaczął całować. Usłyszałam brawa i gwiazdy. Oderwaliśmy się od siebie i uśmiechnęliśmy. Podeszliśmy się do piłkarzy, którzy stali obok bramki. Byłam taką szczęśliwa. Nareszcie w pełni szczęśliwa. Tylko jego mi brakowało.
-Kocham Cię. Nareszcie mam Cię przy sobie - powiedział mi do ucha przytulając mocniej do siebie.
    Taaaak. Ten mały głosik w mojej głowie krzyczał ze szczęścia. Obraz zaczął mi się rozmazywać. Czułam jakbym odpływała. Przed moimi oczami robiło się na przemian, raz jasno, a raz ciemno.
-Natalia! Natka - usłyszałam głos taty - wstawaj. Chciałaś iść ze mną na trening.
-Tak, już wstaje - powiedziałam zaspana - Która godzina? - zapytałam.
-7:00, a na 8:00 musimy być w ośrodku treningowym - oznajmił mi.
    A więc to był sen. To był sen. Więc to nie jest prawda. Nie jestem z Mario.
-To był sen - powiedziałam do siebie, gdy taty nie było już w pokoju.
    Niechętnie zeszłam z łóżka i popatrzyłam w okno, w celu oszacowania jaka pogoda. Gdy zobaczyłam słońce, to stwierdziłam, że musi być ciepło. Zabrałam ciuchy z szafy i poszłam do łazienki się odświeżyć. Ubrałam się i delikatnie pomalowałam. Moje malowanie zawsze kończyło się na delikatnym podkładzie, pudrze oraz tuszu do rzęs. Dla mnie w sam raz. Może i miałam dużo kosmetyków, ale praktycznie ich w ogóle nie używałam. Ogarnięta zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni, w której był już tata. Wzięłam szklankę i nalałam do niej wody.
-Smacznego - powiedziałam do taty, który jadł.
    On tylko skinął głową w geście podziękowania i posłał mi uśmiech. Wróciłam do pokoju po torebkę, sprawdziłam jeszcze czy mam w niej wszystko co potrzebne, włożyłam telefon do kieszeni i wyszłam.
-Gotowa? - usłyszałam tatę.
    Wzięłam banana z kuchennego blatu i wyszłam z domu, a tata za mną. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy na trening. Jedząc owoc zabrany ze sobą rozmyślałam o śnie. Tak bardzo chciałam, żeby to było naprawdę, ale co ja mogę. Westchnęłam i zaczęłam rozmowę z tatą. Po chwili byliśmy na miejscu. Zauważyłam, że na parkingu stoi Javi, więc do niego podeszłam.
-Czekałem na Ciebie - przytulił mnie.
-Hej, idziemy? - zapytałam.
-Thiago w odwiedziny wpadnie to poczekamy jeszcze na niego, ok?
-Jasne. Biedny - westchnęłam.
-Kto biedny? - zapytał i pocałował mnie w policzek sam zainteresowany.
-Ty - zaśmiałam się - chodźmy.
    Poczułam, że się unoszę. Straciłam grunt pod nogami. No tak. Martínez. I wszystko jasne.
-Martínez! Zostaw mnie. - nic sobie z tego nie robiąc szedł śmiejąc się razem z Thiago - no ej. Mam nogi i umiem chodzić - nadal nic - Postaw mnie na ziemię - podniosłam głos, a oni nadal się śmiali. Poczułam dłoń na moich czterech literach. - Javi zabierz łapy z mojego tyłka - tym razem już krzyknęłam, a on posłusznie zabrał swoje ręce.

*Mario*
    Byłem już przebrany i bawiłem się piłką. Moje zajęcie przerwał czyjś głos. Bardzo znajomy mi głos. Uwielbiam jak wymawiał on moje imię. To głos Natalii. Zacząłem się rozglądać, gdzie ona jest. Skąd on dobiega. Myślałem, ze może już wariuję i tylko mam jej głos w głowie. Wtedy zobaczyłem Thiago i Javiego. Ale kogo on ma przerzuconego przez ramię? Natalię? Usłyszałam, że krzyknęła, aby zabrał ręce z jej tyłka. Aż się we mnie zagotowało. Tak, jestem zazdrosny. Cholernie zazdrosny.
-Mario, a Ty butów zapomniałeś? Gdzie masz korki? - zapytał trener.
    Popatrzyłem na obuwie i wróciłem do szatni, aby je zmienić.

*Natalia*
    Javi mnie wreszcie postawił. Był z siebie bardzo zadowolony. Wiedziałam, że dzięki niemu wyglądam jakby przeszło tornado, a ja była w jego centrum. Podeszłam do taty, a oni poszli się przebrać.
-Tato, mogłabym lusterko? Jest w toalecie? Mogłabym iść? - zasypałam go trochę pytaniami, a on tylko się zaśmiał i kiwnął głową.
-Pierwsze drzwi na lewo, ale najpierw skręć w korytarz po prawej. Tylko nie przestrasz chłopaków, bo z kim będę trenował? - nadal się śmiał.
-Okej. Baaardzo śmieszne - posłałam mu uśmiech, parskając przy tym śmiechem.
    Poszłam szukać toalety. Skręciłam w prawo i już chciałam wejść do łazienki, gdy poczułam czyjąś dłoń na plecach. Pomyślałam, że to Thiago i nic sobie z tego nie robiłam. Poczułam, że delikatnie mnie popycha do środka. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, kiedy się odwróciłam zamurowało mnie. To nie był Thiago...

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej :)
Co tam u Was? :P
Przed nami kolejny rozdział, co o nim sądzicie?
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia :)
Pozdrawiam i do następnego ♥

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 3.

    Długo czekać nie musiałam, drzwi się otworzyły i przede mną stanął zdziwiony... Javier.
-Natalia? Co Ty tu? Ale jak to? Przecież Ty. Przecież trener. - jąkał się.
-Cóż za miłe powitanie. Też się cieszę, że Cię widzę Martínez - zaśmiałam się.
-Hej mała, jak ja za Tobą tęskniłem. Usychałem z tęsknoty niczym kwiat bez wody - śmiejąc się przytulił mnie do siebie.
-Kretyn.
-I tak mnie kochasz.
-Wmawiaj sobie - uderzyłam go delikatnie w ramię.
-Ałaaa - powiedział, a ja tylko pokręciłam głową z dezaprobatą.
    Javi zrobił mi miejsce i gestem ręki zaprosił mnie do środka, a ja uśmiechnęłam się do niego w podziękowaniu.
-Zapraszam Cię w te jakże skromne i ubogie progi domu Idioty Thiago Alcântary
-Lepsze takie progi niż mieszkanie w szałasie tak jak Ty - odgryzł mu się Thiago - Maaaaałaaaaa. Jak ja tęskniłem - mówiąc to przytulił mnie, a ja odwzajemniłam jego uścisk.
-Ja za Tobą też. Emm, Thiago?
-Tak?
-Po co Ci różowe flamingi w ogródku? Gejuchu Ty - zaczęłam się śmiać z Javim.
-Oj, czepiacie się. To nie moja wina. Po ostatniej imprezie, gdy się rano obudziłem i wyszedłem na dwór, to one już tam były - odpowiedział na wcześniejsze pytanie udając obrażonego - co masz w ręce? To dla mnie? - Popatrzył na koperty - ej, to moje - i je zabrał, albo raczej wyrwał.
-Leżały na chodniku to Ci je przyniosłam. Mam coś dla Ciebie - mówiąc, to wyciągnęłam z torby słodycze.
-Mniam, moje ulubione. Jesteś kochana.
-No wiem - uśmiechnęłam się.
-Ej, daj mi czekoladę - krzyknął Javi do Thiago.
-Nie, dupa Ci urośnie i już się w ogóle nie zmieścisz ani w drzwi, ani w spodnie. - odpowiedział Alcântara.
-Oj, przestańcie. Daj mu - uspokoiłam ich - głupszym się ustępuje - dodałam ze śmiechem.
-Ej - oburzył się Javi - i Ty Bartoszu przeciwko mnie?
-Chyba Brutusie - poprawiłam go.
    Chłopcy zaczęli się śmiać co i mi się udzieliło. Posiedziałam z nimi do 20:00 i już chciałam wychodzić, gdy Javi zaproponował, że mnie odwiezie. Zgodziłam się i ruszyliśmy do jego auta. Już miałam wsiadać do samochodu, kiedy usłyszałam, że ktoś woła moje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam Thiago, który szedł w naszym kierunku.
-Stój! - Krzyknął - muszę Ci coś powiedzieć. Wziął mnie na bok i zaczął mówić ciszej - chodzi o Mario. Ciągle mnie o Ciebie pyta.
-Natalia, idziesz? - krzyknął Martínez.
-Idę - opowiedziałam.
    Pocałowałam Thiago w policzek i wsiadłam do auta.
-Co to za tajemnice chowacie przede mną? - Zapytał utrzymując śmiech - gdzie Cię zawieźć?
-Do taty.
    Przez drogę Javi opowiadał śmieszne sytuacje z treningów oraz mówił, że koniecznie muszę jutro przyjść na trening.Po kilku minutach znaleźliśmy się pod domem taty. Podziękowałam za odwiezienie i wyszłam z auta.

*Mario*
    Nudziło mi się. Ann siedziała i rozmawiała przez telefon, a ja przeglądałem już chyba setny raz dzisiaj zdjęcia Natalii. Jakim ja jestem idiotą. Jak mogłem ją zostawić w Dortmundzie. Jak ja ją kocham. Dzisiaj rozmawiałem z Piszczkiem, który powiedział mi jedynie, żebym mu obiecał, że gdy ją spotkam to z nią porozmawiam oraz, że już niedługo. Już niedługo. Ciągle chodziło mi to po głowie. Co to oznacza? Moje rozmyślenia przerwała Ann, która usiadła obok przytulając się do mnie. Westchnąłem i doszedłem do wniosku, że muszę z nią zerwać. Nie kocham jej. Muszę się ogarnąć i zawalczyć o Natalię. Tylko ją kocham. Wstałem i ubierając bluzę, powiedziałem, krótkie
-Idę do Thomasa.
    I już mnie nie było. Wsiadłem do auta i ruszyłem do domu Müllera. Dzisiaj zerwę z Ann. Muszę to zrobić. Nim się obejrzałem byłem już pod miejscem zamieszkania kumpla. Wysiadłem i skierowałem się do drzwi. Stojąc już pod nimi zadzwoniłem dzwonkiem.
-O hej stary - przywitał się - wejdź.
-Cześć, dzięki.
    Usiedliśmy w salonie na kanapie, a w rękach trzymaliśmy pady. Graliśmy w Fifę i rozmawialiśmy. Zawsze, gdy grałem to Natalia komentowała , to co działo się na boisku i dopingowała. Uwielbiałem to. Po co wyjeżdżałem z Dortmundu?! Idiota.
-Ej, słuchasz mnie? - zapytał Thomas.
-Tak, tak.
-To co powiedziałem? - zaśmiał się.
-Przepraszam, zamyśliłem się. Mógłbyś powtórzyć? - poprosiłem go.
-Mówiłem, że jak byłem po te jakieś papiery u trenera w domu, to rozmawiałem z jego córka. A potem spotkałem ją w sklepie i zaprowadziłem do Thiago. Rozmawiałem z nią tylko dzisiaj, ale już ją lubię.
    'Rozmawiałem z jego córka'. Jak to? Natalia? Tu? Muszę się z nią spotkać. Pożegnałem się z Müllerem i wyszedłem z jego mieszkania. Byłem już pod swoim domem, ale nadal siedziałem w samochodzie. Myślałem ciągle o niej. Nie rozmawiałem z nią odkąd wyjechałem. Szybko wybrałem numer Marco, aby upewnić się w słowach Thomasa. Nie musiałem długo czekać, aby usłyszeć głos przyjaciela.
-Co tam Götze? - zapytał.
-Wszystko dobrze, zerwę dzisiaj z Ann. A u Ciebie?
-Nareszcie. Człowieku powinieneś to zrobić bardzo dawno temu, albo w ogóle z nią nie być. Czekam na kolację - humor mu dopisywał, a w tle słyszałem głos Wiktorii, która oznajmiła mu, żeby sobie sam zrobił.
-To prawda, że Natalia jest w Monachium?
-Tak, skąd wiesz?
-Thomas ją spotkał. Stary wiesz jak za nią tęsknię.
-To działaj. Przepraszam ale idę sobie jedzenie zrobić, bo umieram.
-Idź, idź. Smacznego. Udław się - zaśmiałem się.
-Chciałbyś.
    Wysiadłem z auta i wszedłem do domu. Muszę to zrobić. Tak, właśnie teraz.
-Ann - zawołałem gdy znalazłem się koło dziewczyny - Musimy porozmawiać. To koniec.
-Jak to? Ty ze mną zrywasz?
-Nie kocham Cię
-Pożałujesz tego. Ze mną się nie zrywa. I wiesz co? Też Cię nie kocham, byłam z Tobą wyłącznie dla kasy. Myślisz, że chociaż przez chwilę Cię pokochałam?
-Idź się spakować - odpowiedziałem spokojnie.
    Napisałem SMS-a Reusowi, że zerwałem z Ann i poszedłem pod prysznic. Gdy wyszedłem, Ann już nie było. Zostawiła klucze i wyszła. Uśmiechnąłem się do siebie i poszedłem spać. Jeszcze zanim usnąłem myślałem co powiedzieć Natalii. Muszę z nią jutro porozmawiać. Dalsze rozmyślanie przerwał mi sen.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej :)
Jak Wam się podoba? Chyba Was zdziwiłam tym, że w drzwi otworzył Javi, a nie Mario :D
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze i wyświetlenia! :)
Nawet nie wiecie jak bardzo chcę Wam dać kolejny rozdział :P Gdy tylko dodam jeden to już chciałabym dodać drugi xD.

spisfanfuction.blogspot.com  Pozdrawiam.
Luck! 

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 2.

    Rano wstałam wypoczęta, sięgnęłam po telefon, aby sprawdzić, która godzina. Gdy zobaczyłam, że jest już 12:30, stwierdziłam, że sobie pospałam. Wygramoliłam się niechętnie z łóżka i podeszłam do szafy zabierając z niej ciuchy. Skierowałam się do łazienki, aby się odświeżyć. Weszłam pod prysznic, woda była tak delikatnie ciepła, że umycie się zajęło mi trochę dłużej niż zawsze. Wychodząc z kabiny owinęłam się puchatym białym ręcznikiem i podeszłam do lustra. Umyłam zęby i wysuszyłam włosy. Na twarz naniosłam delikatnie podkładu oraz puder i pomalowałam rzęsy. Rozczesałam włosy i ubrałam wcześniej przygotowane ciuchy. Wróciłam do pokoju po telefon i zeszłam na dół. Skierowałam się do kuchni i zobaczyłam kartkę na lodówce:


       POJECHAŁEM DO PRACY, W LODÓWCE MASZ KANAPKI. O 13:30 POWINIEN PRZYJŚĆ THOMAS PO KILKA PAPIERÓW. LEŻĄ NA STOLE W JADALNI.
                                                                                        
                                                                                          Tata.

    Przeczytawszy krótką wiadomość spojrzałam na zegarek, który wskazywał 13:27. Pomyślałam, że dobrze, że się obudziłam, bo gdybym mu otworzyła w takim stanie, to szkoda mówić. Wyciągnęłam szklankę z szafki i nalałam do niej wody. Otworzyłam lodówkę i niechętnie wzięłam jedną  z kanapek. Zobaczyłam, że nie ma na niej masła.
-Pamiętał - uśmiechnęłam się i powiedziałam sama do siebie.
    Poszłam do salonu usiadłam wygodnie na kanapie i jedząc kanapkę włączyłam telewizor. Skakałam po kanałach w poszukiwaniu czegoś, a najlepiej meczu. Gdy zobaczyłam, że zaczyna się mecz BVB-Real od razu przypomniały mi się piękne 4 bramki Lewego. Oczywiście zostawiłam i mimo, że cały mecz znałam na pamięć, to za każdym razem oglądałam go z zapartym tchem. Gdy w 9 minucie Götze podał do Lewandowskiego, a ten strzelił bramkę na 1:0 dla BVB, zadzwonił dzwonek. Wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi, aby je otworzyć. W drzwiach stał Thomas Müller. No tak, przecież tata napisał. Trochę się spóźnił, ale jest.
-Hej - przywitał się posyłając mi tym samym uśmiech.
-Hej, pewnie przyszedłeś po papiery, tak? - odwzajemniłam jego czynność.
-Tak.
-Już po nie idę, jak chcesz to wejdź.
   Poszłam do jadalni po teczkę, kiedy wróciłam mężczyzna wstał z wiklinowego fotela, na którym siedział, czekając na mnie.
-Proszę - powiedziałam podając mu dokumenty.
-Dziękuję... Natalia - zaśmiał się widząc moją zdumioną twarz - do zobaczenia.
-Pa.
    Skąd on zna moje imię, a mniejsza z tym. Lubiłam go jako piłkarza, ponieważ nie miałam okazji poznać go jako osoby prywatnej. Wróciłam na miejsce, które zajmowałam przed przyjściem Thomasa i dalej wpatrywałam się w telewizor, w którym nadal trwał mecz. 55 minuta i kolejna bramka Lewandowskiego, to już 3 w tym meczu. Iii... Zadzwonił telefon. Ludzie, co Wy macie takie wyczucie, że jak Robert strzela, to ktoś chce coś ode mnie? Zaśmiałam się i odebrałam dzwoniący telefon. Jeszcze tylko popatrzyłam na ekran, aby zobaczyć, kto dzwono. Okazało się, że to Ewa, żona Łukasza Piszczka.
-Proszę?
-Hej Natka - usłyszałam jej roześmiany głos, w tle było słychać jeszcze Piszczka, który krzyczał ' heeej' oraz ' powiedz, że jej macham'. Zaśmiałam się.
-Co tam Ewka?
-A dobrze, a u Ciebie? Łukasz Ci macha - zaśmiała się.
-Też dobrze, ładnie tu, ale kocham Dortmund. Odmachałam mu.
-No fakt, a widziałaś już Mario? - zapytała, a mi momentalnie łzy zaczęły cisnąć się do oczu. Może i już minęło dużo czasu, ale nie potrafię przestać o nim myśleć.
-Nie, pewnie nawet o mnie w ogóle nie myśli.
-Mała - telefon przejął Łukasz - powiem Ci coś, on za Tobą szaleje. Kocha Cię. Dzwonił dzisiaj i pytał, co u Ciebie. Nie ma odwagi zagadać po tym co się stało. Wiem, że Ty go też kochasz. Wszystko się ułoży.
-Ehh, kocham Was - uśmiechnęłam się przez łzy, wzruszona tym co usłyszałam.
-My Ciebie też, ale muszę kończyć, bo jedziemy na zakupy, pa.
-Pa - usłyszałam dźwięk, który zawsze jest przy kończącym się połączeniu.
   Czyli jednak o mnie myśli. Martwi się o mnie. Dzwonił do Łukasza i pytał o mnie. On mnie kocha. Matko on mnie kocha. Ale... Przecież jest z Ann. Moje rozmyślania przerwały otwierające się drzwi, przez które wszedł tata.
-Hej - przywitałam się
-Cześć
-Jak było?
-Dobrze. Jak zawsze na początku leniwi, a potem już lepiej - zaśmiał się.
-Chcesz coś do jedzenia?
-Nie, nie jestem głodny
-Dobrze, tato? Dasz mi adres do Thiago? Chciałabym go odwiedzić.
-Jasne, odwieźć Cię?
-Nie. A daleko mieszka?
-Jakieś 20 minut stąd na nogach.
-To się przejdę, tylko czy trafię - zaśmiałam się
-Trafisz, tu masz adres. - podał mi karteczkę, gdzie napisał adres domu Alcântary.
-Dziękuję - posłałam mu uśmiech i ubrałam płaszcz, już miałam wychodzić, gdy przypomniałam sobie, że nie wzięłam torby. Pobiegłam na górę, wzięłam szukaną rzecz i już mnie w domu nie było. Szłam chodnikiem, gdy zobaczyłam sklep, pomyślałam, że kupię ulubioną czekoladę i żelki Thiago. Szukając słodyczy rozmyślałam, czy aby na pewno trafię do domu przyjaciela. No, cóż, najwyżej do niego zadzwonię. Kiedy stałam przy kasie podszedł uśmiechnięty Thomas.
-Znowu się spotykamy. - zaśmiał się - O, ulubione słodkości Thiago.
-Tak, zamierzam do niego iść, ale nie wiem, czy trafię.
-Mieszka prawie obok mnie, mogę Cię zaprowadzić - zaproponował.
-Nie chcę Ci robić kłopotu.
-Żaden kłopot, a przyjemność - uśmiechnął się.
-No dobrze, dziękuję.
    Ruszyliśmy w stronę domu Thiago. Z Thomasem rozmawiało mi się bardzo dobrze, mieliśmy podobne poczucie humoru. W pewnym momencie Müller się zatrzymał.
-To tu - wskazał ręką dom.
-Jaki gejuch, po co mu różowe flamingi? - Zapytałam sama siebie, a Thomas, gdy to usłyszał nie mógł powstrzymać śmiechu, przez co ludzie patrzyli na niego trochę jak na idiotę
-Kocham Cię już - mówiąc to próbował się ogarnąć - to ja Cię zostawię niestety, pa.
-Pa.
    Ruszyłam do bramki, która była otwarta. Na chodniku leżało kilka listów, więc wzięłam je do ręki. Gdy już byłam przy drzwiach, zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam, aż otworzy. Długo czekać nie musiałam, drzwi się otworzyły i przede mną stanął zdziwiony...

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej :)
Już drugi rozdział oddaję w Wasze ręce xD Co o nim myślicie?
Chciałam napisać w nim coś o wczorajszym meczu, ale niestety ze względu na testy rozdział został napisany już dawno. Rozdział dłuższy, niż poprzedni. Kolejne postaram się pisać dłuższe :)
Jak Wam poszły egzaminy? :P
Do następnego :)

Good luck!

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 1.

    Mój samolot właśnie wylądował. Droga do Monachium minęła mi bardzo szybko i przyjemnie. Spojrzałam na telefon w celu sprawdzenia godziny. Na ekranie widniała godzina 16:00. Wybrałam numer do taty i wykonałam do niego połączenie. Czekałam dosyć długo zanim ktoś odbierze, ale po chwili usłyszałam głos, którego wyczekiwałam.
-Halo?
-Cześć tato, masz czas?
-Za 10 minut kończę z chłopakami trening, a co? Już jesteś?
-Tak, ale nie chcę Ci przeszkadzać. Może podaj mi adres, to taksówką przyjadę?
-Nie ma mowy. Postaram się znaleźć jak najszybciej na lotnisku. Usiądź na ławce i czekaj na mnie.
-Ale...
    Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo usłyszałam charakterystyczny dźwięk rozłączającego połączenie. Westchnęłam tylko i uśmiechając się włożyłam telefon do kieszeni. Chwyciłam rączki walizek i zaczęłam kierować się spokojnym krokiem w stronę drzwi. Wyszłam na zewnątrz, gdzie panowała niezbyt ładna pogoda. Wyjeżdżając z Dortmundu nie myślałam, że może być tak na dworze. Usiadłam na ławce i zaczęłam się modlić, aby tylko nie zaczęło padać. Po ok. 15 minutach, odkąd usiadłam na ławce, podjechało auto, z którego wysiadł mój opiekun. Od razu do niego poszłam i wtuliłam się. Tęskniłam za nim. Może i rozmawialiśmy przez telefon czy Skype'a, ale to nie to samo. Nie mogę się do niego przytulić przez laptopa. Gdy się od niego oderwałam powiedział, abym wsiadła do auta, a on weźmie walizki i możemy jechać. Zrobiłam tak jak powiedział i włączyłam radio. Tata wsiadł i tylko się zaśmiał.
-Jesteś głodna?
-Nie.
-Na pewno? - uśmiechnął się
-Tak, na pewno - odwzajemniłam uśmiech
-I tak pojedziemy do restauracji coś zjeść - zaśmiał się - a potem pojedziemy do sklepu po jakieś zakupy.
    Kiwnęłam tylko głową na znak, że się zgadzam i zaczęłam nucić piosenkę, która leciała w radiu. Po chwili moje nucenie zmieniło się w śpiewanie, do którego dołączył tata. Zatrzymaliśmy się koło jakiejś restauracji i wyszliśmy z auta śmiejąc się. Weszliśmy do restauracji, gdzie zajęliśmy stolik przy oknie. Po chwili przyszedł do nas kelner i złożyliśmy zamówienie. Nie obyło się również bez fanów, którzy prosili o zdjęcie i autograf.
Po około 20 minutach dostaliśmy zamówione dania. Tata tylko podkręcił głową patrząc na mój talerz, na którym znajdowała się sałatka.
-No co? - spytałam się go z uśmiechem
-Nic, nic. Smacznego
-Smacznego - odpowiedziałam mu.
    Zaczęliśmy konsumować potrawy. Po zjedzonym posiłku wyszliśmy z restauracji i wsiedliśmy do auta, którym kierowaliśmy się do sklepu. Przez cały ten czas rozmawialiśmy, a ja dodatkowo patrzyłam na widoki za oknem.
-Tato?
-Tak?
-Chłopcy nie wiedzą, że przyjadę, prawda?
-Nie - uśmiechnął się - ciągle mnie o to pytali.
-To dobrze, chcę im zrobić niespodziankę.
    Zrobiliśmy zakupy i pojechaliśmy do domu. Tata zajechał autem pod piękną posesję.
-Podoba Ci się? - zapytał
-Tak, jest ślicznie.
-Szukając domu, kierowałem się tym co Ci się podoba - posłał mi uśmiech
-Kocham Cię tato.
-Ja Ciebie też córeczko, ja Ciebie też. To otwórz dom, a ja wezmę zakupy i walizki.
    Zabrałam od niego klucze i poszłam otworzyć drzwi. Gdy weszliśmy do środka, tata od razu pokazał mi pokój, który należał do mnie. Był śliczny. Weszłam do kuchni, aby rozpakować zakupy. Nie zeszło mi długo. Poukładałam wszystko w lodówce oraz w szafkach. Kiedy wszystko było już na swoim miejscu, poszłam do salonu, gdzie siedział tata i oglądał film.
-Co oglądasz? - spytałam.
-Transporter, dopiero się zaczął. Oglądasz czy jesteś zmęczona?
-Oglądam - odpowiedziałam z entuzjazmem, ponieważ lubiłam ten film.
    Gdy film dobiegł końca, poszłam wziąć prysznic, a następne poszłam spać z nadzieją, że wreszcie się wszystko ułoży. Myśląc o nim. O jedynej miłości, zasnęłam.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

No i jest 1. rozdział, co o nim myślicie?
Postaram dodawać rozdziały co 3 dni.
Chciałabym bardzo Wam podziękować za wyświetlania i komentarze. Nawet nie wiecie jak mi miło i jak się cieszę ;D
Życzę powodzenia wszystkim gimnazjalistom na egzaminach, które niestety również piszę ;c
Mokrego Dyngusa ;D
Happy!

sobota, 19 kwietnia 2014

Prolog

   Każdy myśli, że jeśli jestem córką jednego z najlepszych trenerów, to moje życie wygląda jak raj. W rzeczywistości wcale tak nie jest. Nie znam mojej mamy. Tata mówił, że zmarła przy porodzie. Do 16. roku życia wychowałam się w Polsce, u dziadków. Tata często mnie odwiedzał, dzwonił codziennie. Pamiętam dzień, w którym przyjechał i oznajmił, że zabiera mnie ze sobą do Hiszpanii. Byłam szczęśliwa, lecz tęskniłam za Polską. Teraz mieszkam w Niemczech, a dokładniej w Dortmundzie, gdzie studiuje dziennikarstwo sportowe.
     Kocham piłkę nożną, to moje życie. Moim jedynym i najukochańszym klubem jest Borussia Dortmund. Kibicuje jej odkąd mieszkałam jeszcze w Polsce. Tata chciał, abym grała w damskiej drużyny Barcelony, ale za każdym razem odmawiałam. Moim ulubionym piłkarzem jest chłopak, który mnie cholernie zranił, ale mimo wszystko, kocham go, jak nikogo innego.
Teraz, gdy mam czas, postanowiłam odwiedzić tatę w Monachium. Jeszcze nigdy nie byłam w domu ojca, który mieścił się teraz w stolicy Bawarii. Jadę tam z uśmiechem na twarzy, ale obawiam się też jednego. Czy spotkam swoją miłość? Czy to co powiedział zanim wyjechał to prawda? Jeśli tak, to dlaczego z nią jest? Czy o mnie myśli?

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej Wam! :)
Prolog oddaję w Wasze ręce, podoba się? Dopiero zaczynam i byłabym bardzo wdzięczna za pomoc przy zainteresowaniu jak największej liczby czytelników ;p
Proszę o komentarze, które na pewno pomogą mi w rozwijaniu bloga ;)
Dziękuję za przeczytanie i przepraszam za błędy, które mogły się wkraść ;D
Wesołych Świąt ;)
Dream!

Bohaterowie



Natalia Guardiola
Córka Pepa Guardioli. Pół Polka, pół Hiszpanka. Studiuje w Dortmundzie dziennikarstwo sportowe. Przyjaźni się z piłkarzami z Borussii Dortmund oraz Ewą Piszczek. Kocha piłkę nożną i muzykę. Zakochana w piłkarzu, który ją zranił.
Data urodzenia: 06.09.1994



Mario Götze
Piłkarz Bayernu Monachium. Zostawił w Dortmundzie swoją miłość, czego bardzo żałuje. Aktualnie w związku z Ann-Kathrin Brömmel, której nie kocha.
Data urodzenia: 03.06.1992



Thiago Alcântara
Piłkarz Bayernu Monachium. Przyjaciel Natalii, poznali się, gdy grał jeszcze w Barcelonie
Data urodzenia: 11.04.1991




Javi Martínez
Piłkarz Bayernu Monachium. Przyjaciel Natalii, poznał ją dzięki Thiago. Zakochany w niej po uszy.
Data urodzenia: 02.09.1988



Marco Reus
Piłkarz Borussii Dortmund. Przyjaciel Mario i Natalii. W związku z Wiktorią.
Data urodzenia: 31.05.1989



Wiktoria Wiórkiewicz
Polka, przyjaciółka Natalii i Mario. Była dziewczyna Götze. W 2-letnim związku z Reusem.
Data urodzenia: 11.06.1992

W opowiadaniu wystąpią piłkarze Borussii Dortmund oraz Bayernu Monachium, a także inni.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥


Bohaterowie już są! :D Co o nich myślicie? Prolog już niedługo dodam, mam nadzieję, że ktoś będzie czytał :) Hope!