poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Nowe opowiadanie.

Witam :)
Serdecznie zapraszam na moje nowe opowiadanie, które - mam nadzieję - będzie o Marco Reusie.
Już pojawili się bohaterowie, a za niedługo wstawię prolog.
milosc-dzieki-pilce.blogspot.com
Pozdrawiam ♥

czwartek, 19 czerwca 2014

Epilog.

    Jestem szczęśliwa. Okropnie szczęśliwa. Mam cudownego męża, Nikole oraz 3-letniego synka Kubę. Ślub wzięliśmy dosyć szybko, 3 miesiące po moim wyjściu ze szpitala. W noc poślubną wybraliśmy się do Włoch, w których spędziliśmy tydzień. Niecałe trzy tygodnie potem dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Mario powiedziałam o tym przed treningiem.

*Retrospekcja*
    Dziewczyna niepewnie weszła do salonu, w którym siedział jej mąż.
-Kochanie - zaczęła - muszę Ci coś powiedzieć.
-Tak, Kotku?
-Będziesz tatą - szybko powiedziała.
-Naprawdę? Nawet nie wiesz jak się cieszę - wziął ją na ręce i okręcił całując ją przy tym - Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
-Może zadzwonię do trenera i powiem, że nie dam rady? - uśmiechnął się chytrze.
-Nie, nie, nie - zaśmiała się kobieta.
    Dało się słyszeć jęki i marudzenie Mario. Pożegnali się czułym pocałunkiem i mężczyzna wyszedł na trening. Kiedy tylko przekroczył próg pomieszczenia, w którym ćwiczyli usłyszał głos trenera.
-Spóźniony jesteś.
-Będę tatą - krzyknął dumny.
    Dało się słyszeć różnego typu gratulacje. Po 3 seriach treningów, piłkarz wrócił o 19:30 zmęczony do domu, w którym czekała na niego kolacja, która przygotowywała jego małżonka i Nikola.

***

    Siedzieliśmy przy stole i jedliśmy śniadanie. Nasze życie było niczym sen na jawie. Zawsze marzyłam o takim, a teraz to jest rzeczywistość. Jadąc do Monachium, do taty nie myślałam, że rozpocznie się kolejny rozdział w moim życiu, a może nie kolejny, a ciąg dalszy z Mario Götze w roli głównej. Historia ze szczęśliwym zakończeniem. Cudowny dom, rodzina, przyjaciele. Jestem również dziennikarką w gazecie sportowej, która cieszy się dużym szacunkiem i uznaniem wśród fanów sportu. A Wiktoria? Cóż. Wiktoria i Marco są małżeństwem. Czy się przyjaźnimy? Nie potrafię jej zaufać tak jak przedtem, chociaż rozmawiamy tak jak dawniej, to nie ma tego samego zaufania z mojej strony. Mam nadzieję, że to się zmieni. Wszystko, chyba idzie w dobrym kierunku. Mama się nie odezwała. Okazało się, że to ona przywiozła do mnie Nikolę.
Jeśli kogoś kochasz to nigdy nie odpuszczaj i walcz o swoją miłość.


♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej <3
To już epilog :x
Nie umiem pisać zakończeń ;x xd
Na pewno będzie kontynuacja tego opowiadania!
Czytając Wasze komentarze robi mi się strasznie ciepło. Nawet nie wiecie ile one mogą znaczyć <3
Tak jak uprzedzałam założyłam nowego bloga. Już są bohaterowie, a prolog powinien pojawić się za dwa-trzy dni. 

http://kochamcie-ichliebedich.blogspot.com

Zapraszam :)

Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze! <3
Kocham Was! <3
Natalia.

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 15.

*Trzy miesiące później*
    Natalia i Mario nadal nie są razem. Dziewczyna wybaczyła mu zdradę, ale nie potrafi zaufać mu po raz kolejny. Mimo, że go kocha to nie potrafi. Boli ją to, że zrobił jej takie świństwo. Planowali już razem przyszłość, a tu nagle wszystko prysło niczym bańka mydlana. Oboje czuli się jak w bajce, kiedy byli razem. A ostatnie miesiące to najgorszy koszmar, z którego za żadną cenę nie mogą się 'wybudzić'. Mimo, że to ich 'sen', to nie mogą zrobić go po swojej myśli. Mario zamknął się w sobie. Nikt nie może do niego dotrzeć. Ani rodzina, trener, przyjaciele, ani nawet Marco. Niesamowite jest to jaki wpływ miała na niego ta dziewczyna. Kiedy była przy nim był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Kiedy jej nie ma to jego szczęście przemienia się w najgorsze przeciwieństwo. Marco posłuchał jedynie w kwestii alkoholu. Wolał się upić, lecz jego przyjacielowi udało się wybić mu to z głowy.
    W ostatnim czasie wydarzyła się rzecz, o której by nawet nikt nie pomyślał.

*Retrospekcja, około 3 tygodnie temu*
    Siedziałam sama w domu. Nikoli nie było, ponieważ rozpoczął się rok szkolny i chodziła ona do szkoły.
Kolejny dzień, tydzień, miesiąc bez Mario. Jestem w 3 miesiącu ciąży. Oczywiście ojcem jest Götze, bo kto inny mógłby to być. Nic mu o tym nie mówiłam. Nie wiem, czy mu powiem, chociaż wiem, że powinnam to zrobić. Przeglądałam zdjęcia, kiedy zadzwonił dzwonek. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam, lecz o dziwo nikogo za nimi nie było. Moje nogi zaprowadziły mnie w miejsce to samo co poprzednie, czyli do sypialni. Usiadłam na łóżku i kontynuowałam oglądanie fotografii. Usłyszałam jakieś skrzypnięcia na schodach. Wyszłam z pokoju i poczułam, że spadam. Spadałam ze schodów. Lecz ktoś mi w tym 'pomógł'. W ostatniej chwili usłyszałam znajomy głos i zauważyłam znaną mi twarz. To była ona. Niby zniknęła z mojego życia. Nie odzywała się, a teraz robi coś takiego. Szybko wyszła z pomieszczenia. Byłam szczęśliwa, że nie upadłam na mój delikatnie zaokrąglony brzuch. Sama się zdziwiłam, ponieważ podniosłam się z podłogi i od razu udałam się na kanapę, na której się położyłam. Odczekałam chwilę, a następnie poszłam do kuchni po coś do picia. W szklance był sok. Musiałam go nalać wcześniej i nie wypić, więc zrobiłam to teraz. Sama dziwiłam się sobie, że byłam tak spokojna, pomimo tego co wydarzyło się chwilę temu. Może to przez ciąże. Dzisiaj miałam mieć wizytę u ginekologa. Skierowałam się do drzwi, ponieważ ktoś się do nich dobijał. Otworzyłam je nawet nie patrząc kto to, czego od razu pożałowałam. Otóż przed drzwiami stał Mario. Chciałam zamknąć drzwi, ale mi to uniemożliwił, ponieważ trzymał rękę na klamce.
-Porozmawiaj ze mną, proszę. Nie potrafię bez Ciebie żyć. Kochanie - popatrzył na mnie oczami, z których można było wyczytać ból i tęsknotę.
    Zrezygnowana wpuściłam go do środka. Zaproponowałam coś do picia, lecz odmówił.
-Wybacz mi. Wiem, że jestem dupkiem, idiotą, skończonym kretynem i mógłbym tak wymieniać w nieskończoność. Wiem, że na Ciebie nie zasługuję. Ale... Ja Cię kocham, cholernie bardzo kocham. Zacznijmy wszystko od nowa. Wróć do mnie - piłkarz już przede mną klęknął, a z kieszeni wyjął małe pudełeczko - Już dawno chciałem to zrobić. Znamy się 4 lata, a ja darzę Ciebie miłością odkąd się poznaliśmy. Gdyby nie to, że bałem się Twojego odrzucenia, to poprosiłbym od razu, abyś została moją dziewczyną. Jeśli już wtedy bym spytał, to jaka byłaby Twoja odpowiedź?
-Tak - odpowiedziałam cicho, prawie niesłyszalnie.
-Jaki ze mnie idiota - powiedział do siebie, a na mojej twarzy, mimo wszystko wkradł się delikatny uśmiech. - Wiem, że możesz się nie zgodzić, ale zaryzykuję. Nie popełnię takich błędów jak wcześniej. Nie zdziwię się jak dostanę w twarz, ale... Natalia, czy zostaniesz moją...
    Nie dokończył, ponieważ złapałam się za brzuch i trzymałam go kurczowo. Niemiec od razu mnie złapał, ponieważ bym się przywróciła. Położył mnie na kanapie. Widziałam strach w jego oczach.
-Kotku, co Ci jest?
    Nie wiedziałam co się dzieje. Mario zadzwonił do Łukasza i oznajmił, że zabiera mnie do szpitala. Od razu powiedział dokładnie, do którego. Zniósł mnie do samochodu i ruszyliśmy. Na pewno mój kierowca złamał nie jeden przepis drogowy. Po kilku minutach byliśmy na miejscu.

*Mario*
    Nie miałem pojęcia co się dzieje. Natalia trzymała się za brzuch. Widać było, że ją boli i nie może się przez to ruszyć, dlatego zabrałem ją na ręce i szybko zawiozłem do szpitala. Czekałem na korytarzu, ponieważ zabrali ją na salę. Siedzieli ze mną już Łukasz z Ewą, Miki oraz Lewy, którym wytłumaczyłem co się stało. Po około godzinie wyszedł lekarz i do nas podszedł. Tak bardzo bałem się o moją małą Natkę.
-Państwo są z rodziny Pani Guardioli? - zapytał.
-Jasne - odpowiedziała Ewa.
-Co z nią? - Spytałem od razu.
-Cóż. Z Panią Natalią dobrze, jej stan jest stabilny. Bardzo mi przykro, ale nie udało nam się uratować dziecka. Mam też złą wiadomość dla Państwa. Pani Natalia jest w śpiączce, nie wiemy kiedy się wybudzi. Proszę o cierpliwość, a teraz przepraszam, lecz muszę już iść - zakończył.
    Jak to dziecka nie dało się uratować. Jakiego dziecka? Czy to było moje dziecko? I śpiączce? Ale... Nie mogę w to uwierzyć. Od razu weszliśmy na salę, w której leżał mój Aniołek. Była taka blada. Jej jasne, blond włosy 'rozsypane' były po całej poduszce. Podszedłem do łóżka, usiadłem na krześle i łapiąc jej dłoń, pocałowałem ją w nią. Splotłem nasze palce razem i oparłem głowę o nasze ręce. Nawet nie wiem ile tak siedziałem, ale zostałem sam na sali. Ewa wychodząc oznajmiła, że zajmie się Amelią. Nie ruszyłem się z miejsca. Łza spłynęła mi po policzku. Nie mogę znieść myśli, że mógłbym więcej nie usłyszeć jej cudownego śmiechu. Nie zobaczyć uśmiechu, który zdobił jej twarz. Jedno jest pewne, będę przy niej cały czas.

*Teraźniejszość*
    Kolejny dzień, tydzień, kiedy przychodzę do Natalii, do szpitala. W sumie to w ogóle stąd nie wychodziłem. Byłem całe noce przy niej. Popołudniami przychodziła Ewa z Agatą i wyganiały mnie do domu. Ulegałem, ale szybko wracałem. Dzisiaj od rana miałem dziwnie dobry humor. Wszedłem do sali, w której leżała moja Kruszynka i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach. Splotłem nasze palce razem i spuściłem głowę. Poczułem jakby coś się delikatnie poruszyło w mojej dłoni. Myślałem, że mi się wydaje, ale poczułem po raz drugi poruszenie. Powieki Natalii lekko zadrżały i po chwili się otworzyły. Zawołałem lekarza, który wyprosił mnie na korytarz. Szybko skontaktowałem się z chłopakami i ojcem Natki. Po kilku minutach mogłem zająć swoje poprzednie miejsce.
-Kochanie, nareszcie. Byłem przy Tobie ciągle i czekałem, aż się wzbudzisz.
-Wiem. Czułam to - odpowiedziała słabym głosem - Mario, przepraszam. Ja, ja byłam z Tobą w ciąży - spłynęła jej łza.
-Nie płacz, spokojnie - ucałowałem jej rękę.
-Mario, to była Ann. To ona mnie zepchnęła. Gdzie Nikola?
-Spokojnie, wszystko wiem. To ona dodała Ci do soku tabletki na poronienie. Z Ewą, spokojnie. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też - odpowiedziała.
-Mogłabyś to powtórzyć? - poprosiłem.
-Kocham Cię Kretynie - uśmiechnęła się.
-Jak ja za Tobą tęsknię. Proszę. Wróć do mnie - popatrzyłem jej w oczy, a nasze dłonie delikatnie ścisnąłem.
    Delikatnym skinieniem palca, poprosiła, abym się do niej przysunął. Powoli przesuwałem się do jej twarzy.
-Jeszcze troszkę - usłyszałem jej delikatny śmiech.
    Dzieliły nas milimetry. Nie mogłem się powstrzymać i jej nie pocałować, dlatego moje usta przywarły do jej. Delikatnie muskułem jej wargi, które tak bardzo mnie kusiły. Odkąd tylko ją poznałem to zawładnęła moim umysłem. Niechętnie oderwaliśmy się od siebie.
-Wiem, że to nieodpowiedni moment, ale czy zostaniesz moją żoną? - nie wiem co mną kierowało, że w tym momencie o to spytałem - wiem, że chciałaś, aby stało się to na meczu, ale...
-Tak - jej usta wygięły się tworząc uśmiech.
    Delikatnie musnąłem po raz kolejny jej usta. Włożyłem jej pierścionek na palec. Zawsze nosiłem go przy sobie. Nie mam pojęcia, dlaczego. Po prostu czekałem, aż wreszcie będę mógł go dać mojej największej i jedynej miłości. Uśmiechy nie schodziły nam z twarzy. Nie dane nam było nacieszyć się sobą. Po chwili cała zgraja wpadła do sali, a ja po cichu wyszedłem i zadzwoniłem do Pepa.
-Dzień dobry.
-Witaj Mario.
-Mam pytanie.
-Słucham Cię.
-Czy zgadza się Pan, abym mógł poprosić Natalię o rękę? To znaczy. Czy mógłbym prosić Pańską córkę o rękę? To znaczy. Czy mógłbym prosić Pana o rękę Pańskiej córki - język mi się plątał. Odkąd odszedłem z Bayernu, to zwracałem się do ojca Natalia przez 'Pan'.
-Spokojnie - zaśmiał się - Tak.
-Uff, to dobrze, bo się zgodziła godzinę temu - usłyszałem śmiech byłego szkoleniowca - Przepraszam, ale muszę kończyć. Do widzenia.
-W Dortmundzie będę jak najszybciej. Do widzenia
    Wróciłem do Natalii i chłopaków.

*Natalia*
    Mario jest moim narzeczonym. Jestem taka szczęśliwa, a zarazem smutna, ponieważ straciłam dziecko. Mój przyszły mąż wyszedł, kiedy wpadli chłopcy. Zaczęli mnie ściskać i opowiadać co mnie ominęło.
-Wygraliśmy Super Puchar Niemiec - krzyknął Marco.
-Gratuluję. Szkoda, że tego nie widziałam - posmutniałam.
-Nagraliśmy Ci - wyszczerzył się Robert.
-Kocham Was, ale nie mówicie jaki wynik - zaśmiałam się.
-My Ciebie też. - odparli.
-A to Ci powiemy - zaśmiał się Ilkay.
    Do sali wszedł Mario i usiadł obok mnie.
-Pytałem lekarza, kiedy Cię wypuszczą i wypis dostaniesz jutro rano. Wyniki wyszły dobre.
-Ej, czy Wy - Kuba był zdezorientowany.
-Tak - powiedział dumnie Mario.
-To dlaczego my o niczym nie wiemy? - oburzył się Miki.
-Ale czekaj, czekaj. Co Ty masz na palcu - spostrzegł Lewy.
-Nic - zaśmiałam się, a Götze razem ze mną.
-Pokaż tę rękę - Łukasz złapał moją dłoń - ej, to jak zaręczynowy wygląda.
-No fakt - poparł go Kuba.
-Może dlatego, że to zaręczynowy - odpowiedział mój narzeczony.
-Seeeriooo? - zdziwili się piłkarze. - Gratulacje.
-Dobra, Grubasie. Z jakiej gumy go masz? - śmiał się Kuba.
-A wal się - oburzył się.
-Oj, Kochanie - pocałowałam go w policzek.
    Chłopcy posiedzieli jeszcze chwilę i wyszli. Został tylko Mario i Marco, któremu o 22:30 udało się wyciągnąć mojego ukochanego do domu. Pomogłam mu, wyganiając go do domu. Udał obrażonego, ale gdy tylko go pocałowałam od razu przestał. Drzwi się zamknęły i zostałam sama na sali.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Heej! <3
Jest to ostatni rozdział ;c
Okropnie ciężko mi się rozstać z tym opowiadaniem, dlatego... 
Nie kończę pisania, mam dla Was kolejne opowiadanie. Tak jak wyszło z ankiety, będzie ono dotyczyło Mario Götze. Link do opowiadania podam przy epilogu.

Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze!!! <3

Dziękuję!!! Kocham Was baaaardzo mocno.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 14.

    Obudziłam się o 8:40. Nie mogłam w nocy zasnąć. Kiedy się przebudziłam, czułam, że poduszka jest mokra od moich łez. Koło mnie leżała maskotka, typowy misiu, którego dostałam od Mario. Kocham go, ale również nie chcę go widzieć. Sięgnęłam po telefon, na którym na wyświetlaczu widniało mnóstwo połączeń. Jedno od Javiego, dwa od Thiago, a reszta od Mario. Były również wiadomości od tych samych osób. Wiadomości od Alcântary i Martíneza były prawie takie same. Ich treść brzmiała:

Oddzwoń jak wstaniesz. Mamy do Ciebie sprawę.

    Od Mario były typu: kocham Cię, odbierz, proszę , daj mi wszystko wytłumaczyć. Co wytłumaczyć? Zdradził mnie, nie ma nic na swoją obronę. Niechętnie wstałam z łóżka i poszłam się wykąpać. Zadzwoniłam do Thiago, który po chwili odebrał.
-Mała.
-Hej Thiago.
-Co tam?
-Beznadziejnie.
-Jak to?
-Mario mnie zdradził.
-Cooo?
-Nawet dwa razy. Pierwszy jak byliśmy 4 miesiące i to z Ann w walentynki, a drugi dwa dni temu z Wiktorią.
-Od Reusa?
-Mhm. Jaką macie do mnie sprawę?
-Co robisz za kilka dni?
-Nie mam planów, chyba.
-To dobrze, przyjedziemy do Ciebie.
-My?
-No tak. Taki głupi Javier i taki zajebisty Thiago - zaśmiał się, a w tle usłyszałam głos Martíneza, który wypowiadał bliżej nie znane mi słowa do mojego rozmówcy. - Ja muszę lecieć, bo jakiś psychopata mnie goni. Pa.
-Pa - uśmiechnęłam się.
    Podniosłam swoje cztery litery z miękkiego łóżka i wyszłam z sypialni. Miałam już schodzić po schodach, ale wróciłam się, aby sprawdzić, czy Nikola jeszcze śpi. Otworzyłam cichutko drzwi, kiedy zobaczyłam jak słodko wygląda, uśmiech sam wkradł się na moje usta. Drzwi zamknęłam równie cicho, jak otworzyłam. Tak jak miałam zamiar kilka minut temu zejść i zrobić śniadanie temu Szkrabowi, tak teraz to zrobiłam. Gdy byłam już w kuchni stwierdziłam, ze zrobię jej tosty, ponieważ je uwielbiała. Wyjęłam z chlebownika chleb tostowy, a z lodówki szynkę i ser żółty.Odstawiłam wszystko na blat i sięgnęłam po telefon, ponieważ wydobywał się z niego dźwięk, który oznaczał, że ktoś do mnie dzwoni. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Łukasza i połączenie od niego.
-Proszę - odebrałam.
-Dzień dobry. Zamawiała pani ekipę remontową, która zaraz będzie - zaśmiał się - jestem, ja, Marco, Miki, Robert, Kuba, Mats - wymieniał - reszta nie dała rady. Mario chciał przyjść - przemilczałam to.
-Chłopcy, nawet nie wiem jak mam Wam dziękować.
-My uwielbiamy Ci pomagać. Tyle ile Ty dla nas zrobiłaś, to my nigdy się nie odwdzięczymy.
-A przestań. Mam rozumieć, że chcecie coś zjeść? - zaśmiałam się.
-Możesz zrobić - usłyszałam głos Kuby.
-Mogą być tosty?
-Jasne.
-Dobra, pa.
-Pa.
    Odłożyłam telefon na blat kuchenny i poszłam obudzić Nikole. Jak się okazało dziewczynka już nie spała. Była już ubrana i chyba chciała schodzić do mnie. Uczesałam jej włosy i zrobiłam z jej czupryny kłosa. Zeszłyśmy do kuchni i zabrałyśmy się za zrobienie tostów dla piłkarzy. Zrobiłyśmy cały talerz przysmaku Niki. Miałam wyciągać ostatniego tosta, ale zadzwonił dzwonek. Podeszłam do drzwi, aby je otworzyć, ale było to zbędne, ponieważ mężczyźni stali już w korytarzu. Przywitałam się z każdym, po czym udali się do jadalni, gdzie czekali na jedzenie. Przyniosłam talerz pełen ciepłych kanapek, a Nikola niosła do nich sos pomidorowy. Podałam im posiłek i wróciłam do kuchni po sok i szklanki. Chłopcy zajadali się. Kiedy na talerzu już nic nie zostało, a ich brzuchy były pełne, to zabrali się za malowanie. Wynieśli łóżko, które najpierw rozkręcili. Każdy chciał mieć święty spokój, więc pozwolili na to Lewemu, który się wykłócał, iż muszą to zrobić. Z pomieszczenia, w którym pracowali dało się słyszeć śmiechy, ale nie obyło się bez brzydkich słów. Jak to u nich, coś się wylało, ktoś kogoś pomalował. Chciałam zrobić im jakiś obiad, więc przy pomocy mojej małej pomocnicy, wymyśliłyśmy, że zrobimy kurczaka. Wszystkie składniki były w domu, więc bez problemu mogłam robić posiłek. Kiedy kurczak siedział już w piekarniku i za kilka minut miał zostać wyciągnięty, a ziemniaki i surówka były prawie gotowe, zabrałam się za przygotowanie stołu. Niki oglądała jakieś bajki, a ja zabrałam talerze, które po chwili znalazły się przy każdym miejscu, które miało zostać zajęte. Wróciłam po szklanki, które ustawiłam przy każdym naczyniu. Na koniec zostawiłam sztućce, które również znalazły swoje odpowiednie miejsce. Wróciłam do kuchni i przełożyłam ziemniaki do szklanego naczynia i zniosłam kartofle, kurczaka oraz surówkę na stół. Na deser miały być lody z owocami, które już przygotowane stały w zamrażarce, a owoce pokrojone w kostkę w lodówce. Zawołałam wszystkich na dół.
-Minutka - krzyknął Ormianin.
    Nikola już siedziała gotowa do jedzenia. Poszłam obejrzeć pokój, który miał być mojej kuzynki. Wyszedł im świetnie. Wszyscy zasiedliśmy do stołu.
-Wystarczy tylko jedno malowanie. Kolor wyszedł ładny - oznajmił Piszczek.
-I szybko schnie. Do wieczora powinno być dobrze i można w pokoju spać - dodał Kuba.
-Więc może zadzwoń do tych od mebli, żeby przyjechali - zaproponował Mats.
-Dziękuję Wam bardzo - posłałam im uśmiech.
-Przyjemność po naszej stronie - odpowiedział Marco.
    Wszyscy chwalili obiad, przez co było mi miło. Zabrałam zastawę, którą włożyłam od razu do zmywarki i przyniosłam deser.
-Lody - krzyknęli wszyscy.
    Moja ekipa remontowa grała w FIFĘ, czekając na auto z meblami, które wybrała sobie dziewczynka. Około 18:30 przyjechała, więc piłkarze umieścili wszystko w pokoju. Wcześniej otworzyłam tam okno, aby pozbyć się zapachu farby. Siedzieliśmy w salonie, kiedy zrobiło mi się niedobrze.
-Natka, co Ty taka blada? - zapytał Mats.
-Rzeczywiście - poparł go Miki.
-Przepraszam - mówiąc to, szybkim krokiem skierowałam się do toalety.
    Mój obiad krzyczał o to, aby ze mnie wyjść. Po około 7. minutach wyszłam do kuchni, żeby napić się zimnej wody. Przyszedł do mnie Łukasz.
-Natalia, co jest?
-Nie wiem. Od kilku dni źle się czuję.
-Nie zatrułaś się czymś?
-Nie.
-Słuchaj, może Ty jesteś w ciąży.
-Łuk... - chciałam zaprzeczyć - nie wiem. Może...
-Pojadę po testy, hmm?
-Dziękuję.
-Panowie, zbieramy się - powiedział wchodząc do salonu.
    Zostałam sama. No w sumie nie sama, a z Nikolą, ale ona bawiła się w swoim pokoju. A jeśli Piszczek ma rację? Jeśli jestem w ciąży? Bardzo prawdopodobne. Ostatnie dni są okropne. Najpierw ten list od mamy, potem zdrada Mario na imprezie. Następnie dowiaduję się o śmierci cioci, a potem o pierwszej zdradzie Götzego. A teraz? Teraz mogę być w ciąży. Z całą pewnością urodzę i je wychowam. Ojcem na pewno jest Mario. Moje rozmyślanie przerwał mąż mojej przyjaciółki, który podał mi dwa testy.
-Jutro rano przyjdziemy, więc zobaczymy wynik razem - przytulił mnie na pożegnanie i wyszedł.
    Zostałam sama. W domu byłam tylko ja i Niki. Zamknęłam drzwi, gdy tylko mój gość opuścił korytarz. Skierowałam się do pokoju kuzynki. Okazało się, że zasnęła. Przykryłam ją kołdrą i wyszłam. Odświeżyłam się i ułożyłam na łóżku, a z moich oczu płynęły strumienie łez. Rano przyszła rodzina Piszczków. Posiedzieliśmy chwilę i poszłam do łazienki. Wykonałam testy ciążowe. Odczekałam kilka minut i wyszłam ze łzami w oczach. Pokazałam przyjacielowi dwa podłużne paski, na których widniały po dwie kreski. Oznaczało to, że jestem w ciąży. Będę mieć dziecko. Łuki zerknął na nie i od razu mnie przytulił, a chwilę potem byłam w ramionach Ewki.

*Mario*
    Co ja zrobiłem? Jak mogłem zdradzić kobietę swojego życia? Nienawidzę siebie za to. Chcę mieć ją przy sobie. Chcę móc ją całować cały czas. Dotykać. Przytulać. Tęsknię za nią. Chciałem stworzyć rodzinę dla Nikoli. Nadal chcę. Ta mała jest dla mnie jak córka. Poznałem ją, gdy miała dwa lata. Jest tak podobna do Natalii. Kiedy oglądam fotografie małej Natki, to identyczna jak Niki. Muszę ją odzyskać. Potrzebuję jej. Nie potrafię bez niej funkcjonować. To tak jakby mi ktoś odciął dopływ tlenu. Jest dla mnie jak narkotyk, tylko z Natalii nie można się wyleczyć. Siedzę w swoim pokoju w rodzinny domu i nawet nie chcę z niego wychodzić. Moi rodzice bardzo ją lubią. A obaj bracia wprost kochają jak siostrę, a Felix to szczególnie. Kiedy był chory to przy nim była, kiedy miał jakiekolwiek problemy, to zawsze mu pomogła. Nie da się jej nie kochać. Chciałem coś zrobić już dawno, ale teraz nawet nie mogę z nią porozmawiać. Nie odbiera ode mnie telefonów, SMS-ów pewnie też nie czyta i od razu usuwa. Nikogo nigdy nie kochałem tak, jak mojej Natii. Wiem, że na nią nie zasługuję, ale szaleńczo ją kocham. Gdybym mógł tylko cofnąć czas. Nigdy nie dopuściłbym do tych sytuacji. Nie potrafię przestać o niej myśleć. Rzuciłbym dla niej wszystko. Zrobię wszystko, co tylko zapragnie. Jestem w stanie rzucić karierę piłkarza. Zrobię wszystko, aby mi wybaczyła i abyśmy znów tworzyli parę.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej :)
Jak Wam się podoba rozdział?
Wielkimi krokami zbliża się koniec ;ccc Nie potrafię się rozstać z tym opowiadaniem!

Dziękuję za komentarze i wyświetlenia!

Pozdrawiam <3

środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 13.

    Porozmawiałam jeszcze chwilę z Ewą i wyszła. Siedziałam sama w salonie i wpatrywałam się w okno. Myślałam o tym, że muszę się uspokoić, będzie teraz ciężko, ale zrobię wszystko, aby Nikola była szczęśliwa. Usłyszałam cichutkie skrzypnięcie i kroki na schodach. Widocznie Mario musiał się przebudzić. Popatrzyłam na niego, ale szybko odwróciłam wzrok, ponieważ jego brązowe oczy wpatrywały się we mnie. Rozrywało mnie od środka. Tak bardzo chciałam się w niego wtulić. Poczuć jego ciepłe, miękkie usta na swoich, ale z drugiej strony siedziała we mnie sytuacja, która miała miejsce na imprezie. Po dłuższych przemyśleniach postanowiłam mu powiedzieć, że zamieszka tutaj Nikola. Udałam się do kuchni, do której poszedł Mario.
-Możemy porozmawiać? - zapytałam.
-Oczywiście - postawił przede mną kubek z gorącą herbatą, z której unosiła się para.
-Nikola tutaj zamieszka.
-Na stałe?
-Tak, masz coś przeciwko?
-Oczywiście, że nie, Kotku. Coś się stało, że na stałe?
-Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym - rozpłakałam.
    Mario od razu do mnie podszedł i mocno przytulił. Nie opierałam się. Rozum mówił, że źle robię, ale serce krzyczało co innego. W jego ramionach czułam się bezpieczna. Powoli się uspokajałam, a on nadal trzymał mnie w uścisku, nawet nie myśląc o tym, aby mnie z niego wypuścić.
-Ciii. Wszystko się ułoży, spokojnie. Nie płacz już - szeptał mi do ucha.
    Jego głos był dla mnie taki kojący. Gorzkie łzy mijały. Kocham go i to bardzo. Nie jestem nawet w stanie opisać jak, ponieważ nie da się tego ująć słowami. Żadne z nas nie zakończyło tego związku.
-Kiedy przyjdzie?
-Jutro rano o 11:00 muszę być na lotnisku. Zabiorę ją na zakupy, żeby wybrała sobie co chce mieć w pokoju. Tam gdzie miał być gabinet zmienię w pokój dla niej. Muszę tylko nająć kogoś do malowania.
-Pojadę z Tobą, a malarzy już masz. Zadzwonię do chłopaków i ekipa remontowa będzie lepsza od fachowców - zaśmialiśmy się - Ja naprawdę przepra...
-Możemy to odstawić na bok?
-To powiem chłopakom, żeby się przygotowali - nadal trzymał mnie w swoich silnych ramionach. Łzy się już nie lały, ale nadal mnie do siebie tulił - Co z nami? - spytał po chwili milczenia.
-Nie mam pojęcia - spłynęła mi łza.
-Nie płacz, proszę Cię. Kocham Cię bardzo mocno i zawsze będę przy Tobie.
-Też Cię kocham - odpowiedziałam cichutko, a jego usta delikatnie wygięły się ku górze tworząc uśmiech.
    W tym momencie miałam ochotę go pocałować. Może i dopiero wczoraj mnie zdradził, ale ja nie chcę być bez niego. To jeszcze większy ból, niż jego zdrada. Nie wiem co mam robić. Resztę dnia spędziłam na oglądaniu meczów. To mnie odprężało. Towarzyszył mi Mario. Moje powieki stawały się coraz cięższe. Coraz trudniej było mi je utrzymać. Poczułam, że się unoszę. Götze zanosił mnie na górę. Położył na łóżku i przykrył kocem. Myślałam, że się położy obok, ale on zszedł na dół.
    Jak każdego dnia obudziłam się i poszłam do łazienki. Kiedy zeszłam do kuchni zegar wskazywał godzinę 9:30. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej jogurt pitny. Usiadłam przy wyspie, a mój wzrok zatrzymał się na jednym punkcie, którym było niebo. Jego kolor był błękitny, bardzo jasny. Nie było na nim, żadnej chmurki, a słońce go przyozdabiało. Myślałam o wszystkim, a o niczym. O tym co było i co jest. Nie pominęłam również tego co mogłoby się wydarzyć. Z zamysłu wyrwał mnie Mario, który oznajmił, że powinniśmy już jechać. No tak, jest godzina 10:45. Ruszyłam do wyjścia, a on szedł zaraz za mną. Uprzedziłam go i sama otworzyłam drzwi do samochodu. Podczas drogi na lotnisko nikt nie odezwał się ani jednym słowem. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Z torebką w ręce kierowałam się do środka lotniska. Mario po chwili do mnie doszedł i stanął za mną, ale jednocześnie blisko mnie. Jego ciało dotykało mojego. Usłyszałam kobiecy głos, który wydał komunikat, że samolot z Polski właśnie wylądował. Długo nie musiałam czekać i po chwili ujrzałam blond dziewczynkę, która zmierza w moim kierunku. Długo nie wytrzymała i podbiegła, aby się znaleźć jak najszybciej przy mnie. Przytuliłam ją bardzo mocno. Tęskniłam za nią.
-Natka, mogę z Tobą zostać? - usłyszałam jej głos.
-Oczywiście, że tak. Zamieszkasz ze mną.
-Mario - przytuliła się do piłkarza, a ten wziął ją na ręce.
    Podeszła do mnie kobieta i dała walizki Nikoli. Zdziwiło mnie to, że nie pytała o nic, tylko tak po prostu odeszła. Mała stała już o własnych nogach, a Götze wziął bagaże.
-Jesteś zmęczona? - spytałam.
-Nie - zaprzeczyła kręcąc główką.
-To co Ty na to, żeby pojechać teraz i wybrać dla Ciebie rzeczy do pokoju?
-Tak - złapała mnie za rękę.
    Siedzieliśmy w aucie i jechaliśmy na zakupy. Kiedy byliśmy na miejscu Nikola trzymała się bardzo blisko mnie i mówiła mi co by chciała w pokoju.
-Chciałabym o taki kolor - wskazała na farbę, która była odcieniu jasnego beżu - i o ten dywan - pokazała futrzasty dywan tego samego koloru.
-Okej, chodź tutaj są meble.
    Chciałam załatwić to szybko, żeby miała swój własny pokój. Wybrała to co jej się podobało. Była bardzo zadowolona, czyli ja też się cieszyłam. Dostałam telefon od Ewy, żebyśmy przyszli do nich o 18:00. Z zakupów wróciliśmy o 16:00, ponieważ trzeba było załatwić dowóz do domu. Ustaliliśmy, że meble przywiozą za 5 dni. W domu zrobiłam obiad, a Nikola w tym czasie oglądała bajki z Mario. Obiad postawiłam w jadalni na stole i zawołałam ich. Zjedliśmy go nic nie mówiąc. Po posiłku pozmywałam i trzeba było się zbierać do Piszczków. Ubrałam małą czarną i tego samego koloru szpilki z ćwiekami. Nikola chciała spódniczkę, więc pomogłam jej dobrać do tego bluzeczkę. Mario poradził sobie sam ubierając musztardowe spodnie i białą koszulę. Wszyscy byliśmy gotowi, więc wsiedliśmy do auta i skierowaliśmy się do posiadłości rodziny Piszczków. Na podjeździe stał już samochód Marco. Wysiedliśmy z pojazdu i kiedy staliśmy przed drzwiami, to zadzwoniłam dzwonkiem. W drzwiach stanęła Ewa ubrana w śliczną, koronkową, zieloną sukienkę i zaprosiła nas do środka. W jadalni siedzieli już Marco z Wiktorią, którzy się pogodzili. Reus wybaczył jej zdradę. Oprócz nas był jeszcze Pan domu, czyli Łukasz i ich córeczka Sara. Na stole były różne sałatki i suche przekąski. Przywitaliśmy się ze wszystkimi. Sara z Nikolą poszły się pobawić, a ja usiadłam koło Ewy. Wiktoria się do mnie nie odzywała. Nawet nie przeprosiła, a wydaje mi się, że chyba by wypadało tak zrobić. Czas mijał w przyjaznej atmosferze. Żartowaliśmy, dopóki Wiktoria nie darowała sobie docinki na mój temat, ale nadal byłam spokojna. Puściłam to mimo uszu i rozmowa toczyła się dalej. Ewa zawołała dziewczynki, aby coś zjadły. My również zabraliśmy się za potrawy, które przygotowała Pani Piszczek. Kolejne godziny mijały, w pewnym momencie odezwała się Wiktoria, ponieważ nasz temat zszedł na jedzenie.
-Spytajcie jej. Przecież tak dobrze się odżywia. Nic nie je, bo kaloryczne - powiedziała ironicznie.
-O co Ci chodzi? - zapytałam z trudem utrzymując spokój.
-Może przestań oddychać, bo powietrze też jest kaloryczne.
-Skarbie - zareagował Marco.
-No co? Nie dziwię się, że Mario Cię zdradził.
-Co proszę?
-A powiedział Ci coś jeszcze? Nie? To ja Ci powiem.
-Przestań - Mario mówiąc to położył swoją rękę na mojej nodze.
-Otóż Mario pieprzył się jeszcze z Ann. Nie wiesz kiedy? Walentynki spędzaliście osobno, ale on w towarzystwie Ann. I znaleźli się w łóżku. Mówił, że tego było mu trzeba - zaśmiała się ironicznie.
    Szybkim ruchem zdjęłam dłoń Niemca z mojego uda i mówiąc ciche przepraszam odeszłam od stołu, przy którym siedzieliśmy i udałam się do salonu, gdzie były dzieci.
-Niki, jedziemy, bo już późno.
    Mała bez żadnego sprzeciwu pożegnała się z Sarą i poszła się ubierać. Mario już czekał w korytarzu.
-Kochanie..
-Porozmawiamy w domu - ucięłam - Przepraszamy, ale będziemy się już zbierać. Dziękujemy i pa - te słowa skierowałam do przyjaciół siedzących w jadalni.
    Wsiedliśmy do auta i w niezręcznej ciszy jechaliśmy do domu. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że mała śpi. Kiedy piłkarz zatrzymał auto szybko wyszłam i otworzyłam drzwi, a on zabrał Nikolę. Położył ją w pokoju a ja poszłam do łazienki, w której po chwili znalazł się on.
-Kochanie, to nie tak.
    Przemilczałam każde jego słowo uważając, żeby się nie rozpłakać.
-Kocham Ciebie i tylko Ciebie - wyszedł.
    Zeszłam do salonu, w którym Mario siedział na kanapie. Kiedy mnie zobaczył od razu wstał.
-Kotku.
-Daruj sobie. Powiedz mi ile razem wtedy byliśmy - zdałam to pytanie, chociaż dobrze wiedziałam ile.
-Cztery miesiące.
-A ile teraz jesteśmy?
-Dwadzieścia miesięcy - odpowiedział cicho.
-Przez szesnaście miesięcy udawałeś, że wszystko jest w porządku. Przez szesnaście miesięcy mnie okłamywałeś. To co mówiłeś, to tylko puste słowa? 'kocham Cię', 'jesteś najważniejsza', 'tylko Ty się dla mnie liczysz'.
-Nie, ja Cię cholernie kocham - podszedł, a ja się oddaliłam.
-Nie chcę Cię znać - łzy leciały mi po policzkach.
-Kocham Cię, wybacz mi proszę. Ja nie potrafię bez Ciebie żyć. Przepraszam.
-Chodź - skierowałam się do kuchni.
-Weź szklankę do ręki - zrobił to o co prosiłam - Teraz ja puść.
-Rozbije się.
-Puść - zrobił to co powiedziałam. Szklanka uderzyła o podłogę, co skutkowało rozbiciem się jej - teraz ją przeproś i zobacz, czy się pozbiera i wróci do dawnej postaci - wyminęłam go.
    Usłyszałam ciche 'tak bardzo Cię kocham'. Ktoś dzwonił do drzwi. To był Łukasz. Wypuściłam go, a on od razu podszedł do Mario.
-Jak mogłeś jej to zrobić? - uderzył go, ale on się nie bronił.
-Łukasz, zostaw go - złapałam go za rękę - a Ty chodź - skierowałam te słowa do Götze, ponieważ z jego łuku brwiowego płynęło dużo krwi. Znowu. Szłam do łazienki, a Niemiec dotrzymywał mi kroku. Usiadł na wannie, tak jak wczoraj, a ja przemyłam mu miejsce, z którego lała się krew. Wyjęłam z szafki cieniutkie białe plastry i przykleiłam mu najcieńszy jaki był. Swoje dłonie położył na moich biodrach.
-Koch...
-Nie chcę Cię znać - powiedziałam cicho, przez łzy.
    W salonie siedział Łukasz. Podszedł do mnie i przytulił. Rozpłakałam się w jego ramionach. Piszczu jest dla mnie jak brat. Opiekuje się mną, martwi się o mnie. Nawet nie wiem kiedy Mario poszedł do sypialni. Gdy się odwróciłam zobaczyłam, że trzyma walizkę. Odwróciłam wzrok i jeszcze bardziej się rozpłakałam.
-Kocham Cię i tego tak nie zostawię - usłyszałam i wyszedł.
-Nie płacz mała.
-Idź do Ewki i Sary - wysiliłam się na uśmiech - poradzę sobie. Łukasz, znasz jakichś dobrych malarzy?
-No pewnie!
-To daj numer.
-Masz ich numery - zaśmiał się - wpadniemy jutro koło 10:00.
    Kiedy Łukasz wyszedł, skierowałam się do łazienki, a potem do sypialni i wylewałam kolejne łzy.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Heej :)
Jak tam? Podoba się rozdział?
Immobile w Dortmundzie, łiiiii! :D

Czytasz = Komentujesz

Pozdrawiam :)

piątek, 30 maja 2014

Rozdział 12.

    Do imprezy zostało mało czasu. Chciałam się wykąpać, więc ruszyłam do łazienki.
-Kotku, mogę z Tobą? - usłyszałam głos Mario - Po co marnować wodę? Trzeba ją oszczędzać.
-Powiem Ci to przy Twoim prysznicu - zaśmiałam się.
-Czyli mogę iść? - zapytał z nadziej.
-Oczywiście, że... Nie - pocałowałam go, a na końcu delikatnie przygryzłam jego wargę.
    Zniknęłam za drzwiami łazienki. Weszłam do kabiny i odkręciłam kurek z ciepła woda, która po chwili spływała po moim ciele. Po kilku minutach wyszłam i owinęłam się ręcznikiem. Wysuszyłam włosy i poszłam do pokoju, w którym Mario przeglądał swoje ubrania. Zabrałam sukienkę, którą wcześniej przygotowałam oraz bieliznę. Poczułam dłonie na swojej talii. To był Mario, który mnie do siebie przyciągał. Jego usta delikatnie muskały moją szyję oraz ramiona. Odwróciłam się ku niemu i pocałowałam go w kącik ust. Poszłam do łazienki, ale on od razu ruszył za mną. Zaśmiałam się pod nosem. Wszedł do kabiny i wyszczerzył się do mnie. Próbowałam nie patrzeć się w jego stronę, ale to czasami było silniejsze ode mnie. Śmiałam się sama z siebie, co ten mężczyzna ze mną robi. Szybko się ubrałam i pomalowałam. Götze wyszedł z kabiny. Kropelki wody spływały po jego umięśnionym ciele. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, ale musiałam przestać patrzeć. Było ciężko, ponieważ dodatkowo widziałam jego odbicie w lustrze. Dochodził czas imprezy, więc pojechaliśmy taksówką do domu Mikiego. Oczywiście zanim to nastąpiło to słuchałam, że nigdzie mnie tak nie puści, bo ktoś mu mnie zabierze. Pomijając to. Byliśmy już pod posiadłością gospodarza imprezy. Wyszliśmy z auta trzymając się za ręce. Wszyscy nas miło powitali. Podeszliśmy do Marco i Wiktorii, którzy stali na tarasie. Porozmawialiśmy chwilę i poszliśmy na 'parkiet'. Tańczyliśmy razem dopóki nie podszedł Mats i nie zrobił odbijanego. Długo z nim nie potańczyłam, ponieważ wrócił Mario. Po chwili usiedliśmy przy stoliku zaraz obok Marco.
-Gdzie masz Wiktorię? - zapytałam.
-Znowu strzela fochy. Teraz miała pretensje, że rozmawiałem z Anią. A jak ona rozmawia momentami z Romanem, albo Kevinem o takich rzeczach, że głowa mała, to nic.
-Ehh, wiem o co Ci chodzi.
-Pójdę jej poszukać - stwierdził Mario
    Resztę wieczoru przegadałam z Marco. Natomiast Wiktoria była ciągle z Mario, którzy nie szczędzili alkoholu, który w siebie wlewali. Dochodziła już 23:00, gdy nasi partnerzy zniknęli nam z pola widzenia. Wskazówki zegara przesunęły się o trzydzieści minut, a ich nadal nie było widać. Stwierdziliśmy z Marco, że on pójdzie na dwór, a ja poszukam trochę po domu. Najpierw poszłam do kuchni, ale tam był Łukasz z Ewką. Nie chcąc przeszkadzać im w wymianie czułości wyszłam i skierowałam się na górę. Będąc na schodach uświadomiłam sobie, że mogli zasnąć, więc poszłam do pokoju gościnnego. Usłyszałam z niego dziwne głosy. W głowie miałam pełno myśli. Miałam nadzieję, że jak tam wejdę to nie zobaczę, żadnego z nich. Drzwi były uchylone. Zobaczyłam włosy, które przypominały mi fryzurę Mario. Nie pomyliłam się. W łóżku był Mario z... Wiktorią?! Nie mogłam w to uwierzyć. Trzasnęłam drzwiami i zbiegłam po schodach. Łzy lały mi się strumieniami. Jak on mógł? Jak oni mogli? Wpadłam na kogoś. Podniosłam głowę i ujrzałam Marco.
-Natka, co się stało? Dlaczego płaczesz?
-Idź do pokoju gościnnego to sam się przekonasz.
    Wybiegłam z domu, usiadłam na ławce i dałam całkowity upust emocjom.

***

    Reus szybko udał się schodami do pokoju, który poleciła mu sprawdzić przyjaciółka. To co tam zobaczył wstrząsnęło nim. Jego najlepszy przyjaciel zdradził Natalię. Wszedł z hukiem do pomieszczenia i oderwał przyjaciela od kobiety, którą okazała się być jego dziewczyna. Jego Wiktoria. Nie wytrzymał i uderzył Mario.
-Jak mogłaś? Jak mogłaś mi to zrobić? Mi i Natalii? - skierował słowa do swojej dziewczyny, kto wie, może już byłej dziewczyna - a Ty? - tym razem powiedział to do Mario - Nie wierzę, jak mogliście to zrobić? Nienawidzę Was. Najgorsze jest to, że Natalia Was widziała - krzyknął.
    Wybiegł z domu w poszukiwaniu przyjaciółki. Wsiadł w auto, którym przyjechał i ruszył w poszukiwaniu kobiety. Rozglądał się nie tracąc wzroku z jezdni. Zobaczył ją jak siedzi na ławce i chowa twarz w dłoniach. Czym prędzej wysiadł z auta i podszedł do niej. Przytulił ją i zabrał do samochodu, którym odwiózł ją do domu. Nikt się nie odzywał. Stał pod budynkiem i czekał, aż wejdzie do środka. Kiedy weszła, on odjechał.

*Natalia*
    Jak oni mogli nam to zrobić? Nie chcę ich znać. Mówił, że mnie kocha, że tylko ja się liczę, a zdradził. Jestem beznadziejna. Wiktoria była pewna siebie, okropnie pewna siebie, a ja taka nie byłam. Nie lubiłam siebie, swojego ciała. Łzy nadal spływały po moich policzkach. Z bezsilności zasnęłam.
    Obudziłam się rano. Czułam się okropnie, bez życia. Tak jak zawsze wzięłam prysznic i pomalowałam się delikatnie. Zeszłam do salonu, gdzie na kanapie siedział Mario. Twarz miał schowaną w dłoniach. Chyba usłyszał moje kroki, bo od razu się zerwał i ruszył w moją stronę, natomiast ja cofałam się, aby być od niego jak najdalej.
-Kotku. Ja byłem kompletnie pijany. Kochanie, tylko Ty się dla mnie liczysz. Wybacz mi, zacznijmy od nowa, proszę. Ja Cię kocham i nie potrafię bez Ciebie żyć - pocałował mnie.
    Odepchnęłam go od siebie i uderzyłam go w twarz.
-Nie chciałam tego - powiedziałam zdziwiona z tego co przed chwilą zrobiłam.
-Należy mi się. Pozwól mi to wszystko naprawić
-Nie - spłynęła mi łza - nie - powtórzyłam - Nie chcę Cię znać. Jak mogliście?! - nie dałam rady pohamować łez.
-Nie płacz - dotknął mojego policzka, lecz ja zdjęłam jego rękę.
    Ubrałam buty i wyszłam z domu zostawiając go samego. Nogi zaprowadziły mnie do Ewy. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili pojawił się Łukasz ze swoim uśmiechem, ale kiedy zobaczył, że płaczę, jego twarz przybrała inną postać. Weszliśmy do domu i usiedliśmy w kuchni.
-Natka, co się stało? - spytał Piszczu.
-Mario mnie zdradził.
-Jak to? Z kim?
-Wczoraj na imprezie. Nie uwierzysz z kim. Z Wiktorią.
    Opowiedziałam Piszczkom sytuację, która miała miejsce. Ewa przytulała mnie do siebie. Siedziałam tylko z nią, ponieważ Łukasz wyszedł od razu, kiedy skończyłam opowiadać co się wydarzyło. Rozmawiałyśmy jeszcze 2 godziny i ruszyłam do domu. Drogę pokonałam w niecałe 20 minut. Weszłam do domu, w którym było cicho. Skierowałam się do salonu, a tam siedział Mario z rozciętym łukiem brwiowym oraz wargą. Podeszłam do niego.
-Co Ci się stało?
-Nic takiego. Należało mi się.
-Marco?
-Łukasz.
-Chodź - pociągnęłam go za rękę do łazienki na dole - usiądź na wannie.
    Wzięłam waciki, które zamoczyłam w zimnej wodzie i starałam się delikatnie przemyć rozcięcia. Widać było, że są 'świeże'. Poczułam rękę, którą przyciągnął mnie do siebie. Uważałam, aby nie poleciały mi łzy, ale na marne. Zostawiłam go w łazience, a sama poszłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Przymknęłam oczy, z których lały się łzy i zasnęłam.
    Niepewnie otworzyłam oczy. Zauważyłam, że Götze siedzi na łóżku. Głowę miał spuszczoną, a twarz schowaną w dłoniach. Na kolanach trzymał nasze zdjęcie. Zobaczyłam, że ręka ociera policzek. Płakał? Delikatnie się ruszył, więc zamknęłam oczy udając, że śpię. Położył się koło mnie.
-Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham. Wiem, że spieprzyłem i to po raz kolejny, ale nie potrafię sobie wyobrazić życia bez Ciebie. Wyobrażam sobie, że jesteś moją żoną i mamy synka, którego zapisaliśmy do szkółki Borussii Dortmund. Tak jak oboje tego chcieliśmy - czułam, że się uśmiechnął - Tylko Ty się dla mnie liczysz. Będę o Ciebie walczył. - wyszeptał.
    Delikatnie przysunął mnie do siebie. Najdelikatniej jak tylko mógł musnął moje usta. Jego wargi drżały, i to bardzo. Na moich ustach zostało kilka kropelek jego łez. Przytulił mnie i powiedział, że kocha. Wtuliłam się w niego. Nie potrafiłam inaczej.
    Obudził mnie dźwięk telefonu. Odebrałam go nie patrząc na wyświetlacz. To co usłyszałam jeszcze bardziej mnie dobiło. Moja matka chrzestna i jej mąż zginęli w wypadku samochodowym. Siostra mojej mamy nie żyje. Ich córka powiedziała, że tylko ze mną zostanie. Z Nikolą zawsze trzymałyśmy się blisko. Uwielbiałam tę pięciolatkę. Miała przelecieć z kimś jutro. Wszelkie formalności o dziwo mogłam załatwić w Dortmundzie. Usiadłam na łóżku, a z moich oczu leciały łzy, które przez ostatnie godziny były dobrze zaprzyjaźnione z moimi oczami. Wybrałam numer do taty, aby mu o wszystkim powiedzieć. Był również wstrząśnięty. Co Nikola musiała przeżywać. Dobrze, że zawsze była chętna do nauki języka angielskiego oraz niemieckiego. Angielskiego uczyła się na początku w przedszkolu, a teraz w szkole. Niemieckiego natomiast uczyła się ode mnie. Umiała bardzo dużo. Po niemiecku się dogada, to dobrze. Pięć lat i tak mówić już w obcym języku. To jej zasługa. Zawsze mówiła, że musi się uczyć, bo ze mną zamieszka. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie i zadzwoniłam do Ewy.
-Tak?
-Hej. Mogłabyś wpaść? - utrzymywałam płacz.
-Jasne, zaraz będę i wszystko mi opowiesz.
-Dziękuję.
    Poszłam sprawdzić jak wyglądam. Gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze, aż się wystraszyłam. Poprawiłam tyle ile mogłam i wyszłam. Usłyszałam dzwonek do drzwi i po chwili ujrzałam Ewę. Od razu się do niej przytuliłam. Usiadłyśmy na kanapie.
-O co chodzi? Przez Mario płaczesz?
-Moja chrzestna. Ona zginęła w wypadku. Ona i jej mąż.
-Tak bardzo mi przykro. A co z Nikolą?
-Powiedziała, że tylko ze mną będzie. Dzwonili do mnie. Jutro przyleci.
-Będą się bawić z Sarą. Mała różnica wieku, nawet bardzo mała. No i jest jeszcze Oliwia i dzieci Khela - wymieniała i posłała mi ciepły uśmiech.
-Trzeba się ogarnąć. Nie wiem jak to zrobię, ale muszę zapomnieć o tym co miało miejsce. Zrobię wszystko, żeby Nikola była szczęśliwa.
-Przy Tobie zawsze jest szczęśliwa - przytuliła mnie.
-Tam gdzie miałam mieć biuro, zrobię jej pokój. Jutro pojedziemy wybrać wszystko co potrzebne.
-Podziwiam Cię.
-Za co?
-Takie rzeczy dowiedzieć się w niecałe 24 godziny i tak traktować te sprawy.
-Oj, Ewka.
-Wszyscy Ci pomożemy. Malarzy i tragarzy już masz - zaśmiałyśmy się.
-Kocham Was - przytuliłam ją.

***


Nikola Matuszczyk
Wiecznie uśmiechnięta pięciolatka. Kocha przebywać z Natalią i gdyby mogła to nie opuszczałaby jej na krok. Mimo tak młodego wieku bardzo dobrze umie język niemiecki. Po śmierci rodziców mieszka z Natalią.
Data urodzenia: 11.07.2009.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Heej :)
Jak tam?
Podoba Wam się rozdział?
Nie mam pojęcia, czy dodać epilog, a za jakiś czas kontynuację czy nie dodawać epilogu i dalej ciągnąć opowiadanie.

Dziękuję za komentarze i wyświetlenia <3

Czytasz = Komentujesz ;D

Pozdrawiam :)

niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 11.

    Staliśmy przed drzwiami, w których był tata. Pokazałam mu list. Przeczytał go i jego oczy zwróciły się ku mnie. Usiedliśmy w jadalni. Tata poszedł po sok i szklanki, a ja nie wytrzymałam i siedziałam wtulona w Mario. Jedna samotna łza spłynęła mi po policzku, która wyznaczyła trasę reszcie.
-Nie płacz, ciii - uspokajał mnie mój chłopak.
    Tata po chwili zjawił się z naczyniami oraz kartonem soku pomarańczowego. Przez płacz zaczęłam się trząść. Mario przytulił mnie do siebie mocniej. Zaczynałam się uspokajać.
-Czego mi nie powiedziałeś?
-To nie tak, że nie chciałem. Chciałem, żebyś była szczęśliwa i stwierdziłem, że tak będzie najlepiej. Razem z Twoimi dziadkami tak ustaliliśmy. Twoja matka wyjechała. Nie wiedzieliśmy gdzie się podziewa, gdzie jest. Nie odzywała się, do teraz. Ona chciała usunąć ciążę.  Powiedziała mi, że jest w ciąży i że ją usunie. Nie mogłem jej na to pozwolić. Nie mogłem do tego dopuścić. Byłem jej w stanie zapłacić, aby Cię urodziła. Zostałaś u dziadków, w Polsce. Odwiedzałem Cię, gdy tylko mogłem, wiesz o tym. Kiedy zaczęłaś pytać o mamę, gdzie jest - przerwał i wziął głęboki wdech - zrozum mnie. Nie mam pojęcia po co napisała do Ciebie i to jeszcze coś takiego.
    Widać było, że ta rozmowa dużo kosztowała tatę. Zapanowała cisza. Nikt się nie odzywał. Siedziałam wtulona w Mario, który mnie uspokajał, a tata siedział naprzeciwko.
-Kochałeś ją? - zapytałam.
-Tak, ale to co chciała zrobić było nie do pomyślenia. Tęskniłem za nią, ale miałem Ciebie. Chciałem nawet zrezygnować z piłki, żebym mógł Cię wychować.
    Oderwałam się od chłopaka, podeszłam do taty, aby się przytulić.
-Chyba nie zdążysz na samolot - powiedział tata.
-Polecę dzisiaj z Tobą - odezwał się Mario, który do tej pory nic nie mówił - i tak miałem lecieć jutro.
-Dziękuję - przytuliłam się do niego i pocałowałam w policzek.
-Kocham Cię - piłkarz przytulił mnie do siebie.
-Opiekuj się nią - tata usłyszał co powiedział do mnie piłkarz.
-Będziemy się zbierać, to spakujemy jeszcze Mario.
-Jedźcie - uśmiechnął się trener Mario, w sumie teraz to już były - Życzę Ci powodzenia w Dortmundzie Mario.
    Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie, a ja na pożegnanie przytuliłam ojca. Pojechaliśmy autem do domu mojego piłkarza. Zaparkował, wyciągnął telefon i zadzwonił do ekipy od przeprowadzek, aby byli szybciej. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się do drzwi, które chwilę potem otworzyłam i weszłam do środka. Götze od razu mnie przytulił i powiedział, że bardzo mnie kocha. Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Rozejrzałam się po salonie i prawie wszystko było spakowane. Wystarczyło tylko zapakować do auta.
-Polecisz samolotem, a ja przyjadę autem - usłyszałam głos, który kocham.
-Pojadę z Tobą samochodem - delikatnie musnęłam jego usta.
-Jeśli tylko chcesz. Zaraz będą od przeprowadzek.
-Coś jeszcze zostało do spakowania?
-Walizkę mam już spakowaną, więc nic. Zaniosę je do bagażnika jeszcze, poczekaj.
    Usiadłam na kanapie i myślałam o malutkich literach, które tworzyły całość w liście od mamy.

'Pewnie Pep powiedział Ci, że nie żyje. To nieprawda.'

    Rozumiem, czego tego nie zrobił.

'Nie chciałam Cię urodzić. Zniszczyłaś mi życie.'

    Łza spłynęła mi po policzku, gdy przypominałam sobie te słowa. Zniszczyłam jej życie? Ale przecież ona nawet mnie nie wychowywała. Zostawiła mnie od razu po urodzeniu mnie.

'Jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało.'

    Jak ona mogła? Nie interesowała się mną, więc po co teraz sobie o mnie przypomniała? Słone łzy leciały mi po policzkach. Mario wszedł do domu. Kiedy zobaczył w jakim jestem stanie od razu podszedł do mnie i klęknął przede mną kładąc dłonie na moje kolana.
-Nie płacz. Nie myśl o tym. Jesteś wspaniała. Chcę, abyś była matką moich dzieci. Wrócimy do Dortmundu, a potem wyjdziemy na wakacje.
-Mówiąc o wakacjach... Nie chcę, żebyś za mnie płacił.
-A Ty dalej to samo - zaśmiał się - nigdy tego nie chciałaś.
-A Ty nigdy sobie nic z tego nie robiłeś - delikatny uśmiech zagościł na mojej twarzy.
-Jak będziesz moja żoną, to też się będziesz złościć? - zapytał uśmiechając się.
-A będę Twoja żoną?
-Nawet nie wiesz jak bardzo tego chcę - pocałował mnie.
    Naszą chwilę przerwał dzwonek do drzwi.
-Pójdę otworzyć - powiedział.
    Do salonu weszli mężczyźni i zabierali kartony. Przeprowadzka. Nareszcie będziemy blisko. Po około godzinie siedzieliśmy w aucie.
-Poszukam jakichś domów i się przeprowadzimy - powiedział, gdy już siedzieliśmy w samochodzie.
-Ale po co? - zdziwiłam się.
-Nie chcesz, żebyśmy mieszkali razem?
-Oczywiście, że chcę, ale po co kupować nowy, skoro możemy mieszkać u mnie.
    Droga minęła nam w spokoju i po około 5 godzinach byliśmy na miejscu. Chwilę po nas przyjechali z rzeczami Niemca. Widać było, że mój chłopak jest zmęczony. Po czterdziestu minutach wszystko było w domu. Jakimś cudem przekonałam Mario, aby poszedł spać. W tym czasie ja zabrałam się za rozpakowywanie kartonów. Szło mi to w miarę szybko i nim się obejrzałam to skończyłam. Jeszcze tylko walizka i koniec. Uśmiechnęłam się i szłam już po schodach do sypialni. Otworzyłam delikatnie drzwi i weszłam do pomieszczenia. Na ekranie mojego telefonu widniała godzina 22:50. Cóż, szafę trzeba nową, bo dla mnie i tak jest tam mało miejsca. Zabrałam spodenki oraz bokserkę i poszłam do łazienki. Wróciłam i położyłam się delikatnie do łóżka przytulając się do chłopaka. Przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Słuchałam jego rytmicznie bijącego serca, które zawsze mnie uspokajało. Jego bliskość pozwalała mi spać spokojnie, ponieważ wiedziałam, że on jest obok i nie pozwoli mnie skrzywdzić. Czułam się przy nim bezpiecznie.
    Obudziły mnie delikatne promienie słoneczne, które wpadały przez okno do pokoju. Chciałam się wtulić w mojego partnera, lecz było to niemożliwe, ponieważ jego tam nie było. Szybko poszłam się odświeżyć i doprowadzić się do ładu. Schodami zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni, gdzie urzędował Mario. Przytuliłam się do niego od tyłu, ponieważ ten coś smażył.
-Już wstałaś? A ja Ci chciałem przynieść śniadanie do łóżka.
-To mogę się wrócić - zaśmiałam się.
    Usiadłam na blacie. Chciałam mu pomóc, ale kiedy zerknęłam na stół, to talerze i sztućce były już przygotowane. Wpatrywałam się w wysportowane ciało piłkarza, przygryzając delikatnie wargę. Uwielbiałam jego ciało, a on dobrze o tym wiedział. Był moim ideałem. Nie dość, że z wyglądu, to jeszcze z charakteru.
-Dziękuję Ci bardzo za wypakowanie, ale nie musiałaś tego robić.
-Ale chciałam - uśmiechnęłam się, po czym nasze usta złączyły się w pocałunku.
    Zabrałam szklanki i sok do jadalni, ponieważ tam mieliśmy skonsumować śniadanie zrobione przez Mario. Nalałam soku z czarnej porzeczki i po chwili miałam przed sobą talerz z jajecznicą i sałatką.
-Jeju, kocham Cię - pocałowałam go w policzek.
    Pożyczyliśmy sobie nawzajem smacznego i zajęliśmy się własnymi talerzami. W sumie to ja zajęłam się swoim, a Mario i swoim i moim. Jak zawsze. Śniadanie minęło nam w wesołej atmosferze. Posprzątałam po posiłku, a Götze poszedł otworzyć drzwi, ale było to zbędne, ponieważ goście byli już w korytarzu.
-No witamy Was - usłyszałam głos Marco.
-Mario, ubrałbyś się - ten głos należał do Kuby.
-Co innego zobaczyć kumpla w samych bokserkach w szatni, a co innego u naszej Natki - to z całą pewnością był Łukasz.
-Cześć chłopcy. Więcej Was mama w domu nie miała? - zaśmiałam się, gdy zobaczyłam Kubę, Marco, Łukasza i Mikiego.
-Powiedz mu, żeby się ubrał - trzymał przy swoim Błaszczykowski.
-Kochanie, ubierz się.
-No dobra, tylko mi jej nie zabierzcie - zwrócił się do kolegów.
-No co Ty. Ja mam Ewkę.
-Ja mam Agatkę.
-Ja Wiktorię.
-A ja mam... Dobra, nie mam nikogo - Miki rzucił się na fotel, który stał w salonie zaraz obok kanapy.
    Jak zawsze, gdy przychodzili tutaj piłkarze, czuli się jak u siebie. Miki miał fotel futbolówkę, Kuba już leżał z Piszczkiem na kanapie i kłócili się o pilota, a Marco szukał soku, które jak zawsze jemu nie odpowiadały. Mario przyszedł do nas.
-To zaraz jedziemy no, nie? - zadał pytanie retoryczne Marco.
-Gdzie jedziecie? - spytałam.
-Na panienki, a gdzie? - ożywił się Piszczu.
-Czekaj, aż powiem Ewce - zaśmiałam się i usłyszałam jęk Łukasza i śmiech reszty.
-Na trening Kotku - odpowiedział Mario na zadane przeze mnie wcześniej pytanie.
-Właśnie! - krzyknął Ormianin - trzeba urządzić imprezę.
-Dla Was się zawsze znajdzie okazja do picia - pokręciłam głową ze śmiechem.
-To dzisiaj u mnie o 18:00 - zarządził Mhkitaryan - Pasuje?
-Pasuje - odpowiedzieli chórem.
-To my się zbieramy - Kuba pospieszył klubowych kolegów - Pa.
-Pa.
    Jest 12:00, a dopiero o 18:00 mamy być u Henrikha. No nic, pójdę teraz do Ewki. Zabrałam torbę, przekręciłam klucz w drzwiach i ruszyłam do Piszczkowej.



***********



Hej <3
Co tam?
Jak Wam się podoba rozdział? 
Jak myślicie, co będzie dalej? ;d
Macie jakieś pytania?
Pozdrawiam ;)

wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 10.

    Rano obudziłam się we wspaniałym humorze. Wisienką na torcie było to, że spotkam się dzisiaj z Mario. Poleżałam jeszcze chwilkę w łóżku i niechętnie z niego wyszłam. Poszłam do łazienki i odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Wróciłam do pokoju i wzięłam ze sobą ciuchy i telefon, aby ponownie swoje stopy skierować do łazienki. Zakręciłam wodę i weszłam do wanny. Woda była gorąca, ale jednocześnie tak miła. Włączyłam piosenki w telefonie i rozluźniłam się. Moje myśli błądziły po wczorajszym wieczorze. Uśmiechnęłam się na myśl o czasie spędzonym z moim Mario. Wakacje we Włoszech. On tak serio? Ja podałam tylko przykład, bo pytał. Trzeba mu to wybić z głowy. Nie lubię, gdy ktoś za mnie płaci. Płacić jedynie może za mnie tata. Zobaczę się z nim dzisiaj przed meczem. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk, który zawsze towarzyszył przychodzącej wiadomości do mnie. Zerknęłam na ekran, gdzie widniała wiadomość od Mario.

Hej Kotku :-* Wstajemy, nie ma spania :-D Kocham Cię :-*

    Uśmiech nie schodził mi z twarzy, on jest taki kochany. Szybko odpisałam mu:

Hej, już nie śpię :-P Ja Ciebie też :-*

    Odłożyłam aparat na bok i wyszłam z wanny, wycierając się ręcznikiem. Ubrałam się w przygotowane wcześniej ubrania, pomalowałam się, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Zabrałam telefon i ruszyłam do pokoju Wiktorii i Marco. Zapukałam do drzwi, w których po chwili pojawiła się moja przyjaciółka.
-Wstałaś już? - zaśmiałam się - Reus?
-Reus, a kto inny - uśmiechnęła się.
-Idziemy na miasto? Do meczu jeszcze zostało czasu.
-No dobra, prowadź.
    Skierowałyśmy się do windy, w której kłóciłyśmy się, która wciśnie przycisk. Taaak. My tak zawsze. W końcu poszłyśmy na kompromis i przycisnęłyśmy razem. Wyszłyśmy przed hotel. Wiktoria marudziła, że jest głodna, więc zaprowadziłam ją do kawiarni, w której mogła coś zjeść. Zajęłyśmy stolik przy oknie. Po kilku minutach podeszła do nas kelnerka, która wzięła od nas zamówienia. Ja poprosiłam o tosty i wodę, a mój Głodomor wziął tosty i jakieś ciasto oraz sok. Około 15 minut później dostałyśmy zamówione przez nas posiłki i zaczęłyśmy je konsumować. Posiedziałyśmy jeszcze chwilkę i wyszłyśmy. Wolnym krokiem, przez park ruszyłyśmy do hotelu. Gdy byłyśmy już na naszym piętrze to rozdzieliłyśmy się, ponieważ każda szła do swojego tymczasowego pokoju. Zostały 2,5 godziny do meczu. Szybko poprawiłam swój wygląd i zmieniłam strój. Założyłam czarne rurki i koszulkę BVB, którą ze sobą zabrałam. Wzięłam jeszcze torebkę i już byłam gotowa. Wiktoria właśnie wychodziła na korytarz. Taksówką, która stała przed hotelem udałyśmy się na stadion Bayernu Monachium - Allianz Arenę. Zajęłyśmy miejsca i usiadłyśmy wygodnie. Po chwili dostałam SMS-a od taty, żebyśmy zeszły po spotkaniu na murawę.
    Czas do meczu minął nam bardzo szybko. Siedziałyśmy zadowolone, ponieważ nasze pszczółki wychodziły właśnie na boisko. Na naszych twarzach były ogromne uśmiechy. Zawodnicy rozpoczynają mecz. Zdziwieniem było to, że Klopp na te rozgrywki nie wystawił swojego najlepszego składu. Spotkanie układało się po naszej myśli. Mieliśmy świetną akcję, ale obrona Bayernu była równie dobra i w ostatniej chwili piłkę wybił Dante. Kolejna akcja, lecz tym razem należała ona do Monachijczyków. Mecz był wyrównany. Akcje były prowadzone na zmianę. 44 minuta. Reus biegnie z piłką mijając zawodników Bayernu jak tyczki. Jest już w polu karnym. Podaje futbolówkę do Lewandowskiego, ponieważ przed nim wyrasta David Alaba. Lewandowski iiiiii goooool. Trybuny oszalały. Kibice Dortmundzkiej drużyny skandują nazwisko strzelca bramki. Piłkarze cieszą się razem z kibicami. Naszej radości nie dało opisać się słowami. Pierwsza połowa dobiegła końca. Teraz 15 minut przerwy, które zleciały nam bardzo szybko. Śpiewałyśmy klubowe przyśpiewki. Obie drużyny wróciły na boisko. Nie możemy posiąść na laurach, ponieważ ten mecz decyduje o tym, kto zostanie mistrzem Niemiec, więc drużyna z Monachium na pewno chce wygrać to spotkanie tak bardzo, jak Dortmund. Pierwsza akcja była akcją Bayernu. Gdy piłka poleciała w światło bramki i mogłoby się wydawać, że będzie remis to Roman Weidenfeller niesamowicie wyciągnął się do tej piłki i wybił ją. Słychać było zduszone krzyki i jęki zawodu kibiców drużyny z Bawarii. Tymczasem Piszczek stał się źródełkiem kolejnej akcji. Podaje piłkę do Reusa, a ten umieszcza ją pewnie w siatce. Szczęścia nie ma końca. Defensywa Monachium jest widocznie zagubiona, co daje kolejną bramkę dla piłkarzy z Zagłębia Ruhry. Tym razem strzela Błaszczykowski. Do czasu podstawowego zostały doliczone 2 minuty. Piłkarze z Północnej-Westfalii, ani myślą przestać strzelać, co daje nam bramkę Łukasza Piszczka w doliczonym czasie. Kibice szaleją. 4:0 dla Borussii Dortmund. Piłkarze dziękują sobie za spotkanie i wymieniają koszulkami. Zawodnicy Dortmundu podbiegają do trybuny przeznaczonej dla kibiców swojego klubu i również dziękują im za doping.
    Zeszłyśmy na murawę, gdzie czekał na mnie tata. Wiktoria poszła do Reusa. A ja do taty, do którego się przytuliłam.
-Jak mecz? - zapytał.
-Dla mnie? Cudowny. Tato, to Borussia Dortmund zawsze była w moim sercu. To mój ukochany klub i nic tego nie zmieni.
-Wiem i Cię rozumiem. Nie mogę Ci zabronić tego - uśmiechnął się - No, leć już do Mario, bo nie może się doczekać - zaśmiał się.
    Podeszłam do Mario i go pocałowałam. Przyciągnął mnie do siebie i nawet nie chciał słyszeć o tym, żeby się ode mnie oderwać. Musiał jakoś panować nad sobą, ponieważ staliśmy na boisku pełnym kibiców na trybunach, którzy czekali, aż BVB odbierze paterę.
-Cieszysz się ze zwycięstwa, prawda? Powiem Ci w sekrecie, że ja również nie jestem smutny z tego powodu, że wygrali - powiedział mi do ucha.
-Poczekaj chwilę - pocałowałam go w policzek.
    Podeszłam do moich chłopców i wyściskałam ich oraz im pogratulowałam. Wzięłam Wiktorię na bok, a po chwili przyszedł do nas już przebrany Mario.
-Przyjadę o 22, dobrze? Muszę iść na uroczyste podziękowanie.
-Dobrze.
    Z Wiktorią wróciłyśmy do hotelu. Uroczyste podziękowanie BVB miało być później ze względu na to, że są w finale Ligii Mistrzów. Zostało więc to przełożone na pierwszego lipca. Trochę dziwne, ale tak jest. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy.

*Mario*
    Byłem w hotelu, ale poszedłem najpierw do Reusa. Windą wjechałem na piętro, gdzie był mój przyjaciel. Na drzwiach szukałem prawidłowego numeru. Doszedłem do drzwi, gdzie na klamce napisane było:

TU NIE MA LAMY. GÖTZE NIE WCHODŹ - WIKTORIA.

    Zaśmiałem się i zapukałem do drzwi, w których stanął Reus.
-Kochanie, kartka nie pomogła - zaśmiał się do swojej dziewczyny.
-A może on czytać nie umie. Albo wiem! Wzrok mu się psuje, bo tak się dzieje od masturbacji. A skoro Natalia w Dortmundzie, a on tu - zarechotała.
-Jestem już tutaj - nie wytrzymałem i sam wybuchnąłem śmiechem.
-Powiedziałeś Natalii? - zapytał Marco.
-Jeszcze nie. Jak myślisz, ucieszy się? - zapytałem cicho.
-No jasne, stary.
-Będę wcześniej, bo mam problemy z mięśniem, dlatego zszedłem. Dobra, idę do Natki.
-Idź, ale nadal nie mogę pojąć jakim cudem będziesz...
-Szczęście - przerwałem mu oraz posłałem delikatny uśmiech i już mnie nie było.
    Skierowałem się do drzwi pokojowych mojej dziewczyny. Zapukałem i nic.
-Natka, to ja - bardzo inteligentnie 'to ja' - Kotku.
    Po chwili w drzwiach stała wyczekiwana przeze mnie kobieta.
-Przepraszam, zasnęłam. Wejdź - przytuliła się do mnie.
-Muszę Ci coś powiedzieć - usiadłem na łóżku - wracam do Dortmundu.
-Żartujesz?
-Nie, mówię poważnie.

*Natalia*
    Wraca do Dortmundu. Proszę, żebym się tylko nie obudziła.
-Nie, mówię poważnie.
    Nie wytrzymałam i pocałowałam go. Nasze pocałunki dążyły do jednego i oboje byliśmy tego świadomi.
-Ale najpierw jedno - przerwałam wymianę czułości pomiędzy nami.
-Tak? - powiedział pomiędzy delikatnymi pocałunkami, które składał na mojej szyi.
-Jak to możliwe?
-Sam nie wiem. Rozmawiałem z zarządem o kontrakcie i mój manager zażądał klauzuli odstępnego - przerwał - wcześniej to uzgodniliśmy. I udało się. Nie wiem jakim cudem zaczęły się rozmowy z Borussią, ale stało się i wracam.
-Niemożliwe - uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Jeszcze jedno. Będę wcześniej w Dortmundzie, bo mam problemy z mięśniem. Będę już w poniedziałek.
    Wróciliśmy do poprzednich czułości. Byliśmy ogromnie szczęśliwi.
    Obudziłam się. Mario już nie spał.
-Dzień dobry Księżniczko - pocałował mnie.
-Dzień dobry Kochanie - odwzajemniałam jego czynność. - Co to za koperta?
-Jaka? A ta. Znalazłem ją pod Twoimi drzwiami.
    Wstałam po nią. Pisało na niej moje imię i nazwisko. Wróciłam do łóżka, a Götze leżał na brzuchu. Plecy miał podrapane.
-Co Ci się stało? Czego masz plecy podrapane? - zapytałam.
-Chyba Ciebie powinienem o to spytać. A więc. Dlaczego mnie podrapałaś - zaśmiał się, a ja poczułam jak się czerwienię - słodko się czerwienisz. Możesz mnie tak drapać, bo warto - pocałował mnie.
    Otworzyłam list. Pisało po polsku. To był list od mamy, ale jak to? Przecież ona zmarła przy porodzie. Co jest grane?
-Kotku co to?
    Przetłumaczyłam mu list. Był równie zdziwiony jak ja.
-Muszę iść do taty.
-Pójdę z Tobą.
    Szybko się odświeżyliśmy i ubraliśmy. Mario zabrał moją torbę, a ja poszłam wytłumaczyć Wiktorii o co chodzi. Ona też nie kryła swojego zdziwienia. Ruszyłam z Mario do domu ojca. Po kilku chwilach już u niego byłam. Łzy cisnęły mi się do oczu, przez co piekły mnie niemiłosiernie. Staliśmy przed drzwiami, w których był tata.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Heej <3
Jak Wam się podoba?
Dziękuję za wyświetlania i komentarze <3 To naprawdę motywuje :-D
Pozdrawiam :)

czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 9.

*kilka miesięcy później*
    Przez ten rok wiele się nie zmieniło. Jestem z Mario szczęśliwa. Gdy tylko było to możliwe, to spotykaliśmy się. Chciałabym mieć go przy sobie, ale jest to niemożliwe. Rozmawiamy ze sobą codziennie i cały czas SMS-ujemy. Niemcy wygrali mundial w Brazylii, a Bayern obronił tytuł mistrza Niemiec. Ale Borussia im jeszcze pokaże. Właśnie jutro Borussia gra przeciwko Bayernowi w Monachium. Jeśli BVB wygra mecz, to Bayern ich już nie dogoni, ponieważ jest to ostatni mecz ligowy. Wierzę, że Borussia w tym roku stanie na szczycie tabeli i otrzyma tytuł mistrza Niemiec. Oczywiście jadę z chłopakami na mecz, a raczej lecę. Schodami kierowałam się do swojego pokoju. Otworzyłam szafę i po krótkim namyśle wyciągnęłam z niej beżową torbę i położyłam ją na łóżku. Odpisałam na SMS-a Mario, a także Wiktorii, która również miała być na meczu i zaczęłam się pakować. Sprawdziłam pogodę i miało być słonecznie. Otworzyłam po raz kolejny szafę i wzięłam z niej po dwie pary rurek, bluzek oraz jeden sweterek i oczywiście koszulkę BVB z numerem 10, na której było nazwisko 'GÖTZE'. Zawsze ją zakładałam. Może i już nie gra dla czarno-żółtych, ale zrobił ogromnie wiele. Te wszystkie obelgi skierowane w jego stronę, okropnie bolały. Nie tylko jego, ale również i mnie. Moje dalsze rozmyślanie przerwał dzwonek do drzwi, który uporczywie dzwonił. Wiedziałam już, że to Mats, ponieważ ten zawsze trzymał rękę na dzwonku, dopóki nie otworzyłam drzwi. Tak było i tym razem.
-Hej Natka - pocałował mnie w policzek i wszedł do środka.
-Jaaasne, rozgość się - powiedziałam z sarkazmem po czym się zaśmiałam - hej Matsiu.
-Spakowana?
-Jeszcze nie.
-To idź się pakować, a ja poczekam tutaj - powiedział i już trzymał pilot w ręce, aby zacząć przerzucać kanały w telewizji. Jak zawsze.
    Pobiegłam na górę, żeby dokończyć pakowanie. Złożone ciuchy włożyłam do torby. Sięgnęłam po kosmetyczkę i wrzuciłam ją jeszcze do ubrań. Zasunęłam zamek i byłam już gotowa, więc skierowałam się do salonu, w którym siedział Niemiec.
-Trzeba było mnie zawołać po tę torbę.
-Czekaj - rzuciłam i oddaliłam się od niego.
    Szybko znalazłam się w pokoju i zabrałam ładowarkę. Omiotłam wzrokiem jeszcze raz pomieszczenie i ruszyłam do Hummelsa.
-Zapomniałam ładowarki - wytłumaczyłam.
-To jedziemy?
-Oczywisia - zaśmiałam się.
    Mats wziął moją torbę i włożył ją do auta. Otworzył drzwi i gestem ręki zaprosił mnie, abym wsiadła. Podziękowałam mu i już siedziałam w wygodnym fotelu przeznaczonym dla pasażera, a piłkarz po stronie kierowcy. Umieścił kluczyk i mogliśmy już jechać. Droga minęła nam na ciągłym śmiechu, rozmowie i śpiewaniu. Normalne. Staliśmy na sygnalizacji świetlnej wyczekując zielonego światełka. Okna były otwarte, a my śpiewaliśmy na tyle głośno, że ludzie na nas patrzyli. Niektórzy dziwnie, jak na idiotów, a inni się po prostu uśmiechali. Z Matsem zawsze było ciekawie, czasami się kłóciliśmy, ale szybko godziliśmy. Kiedyś się spotykaliśmy, niektórzy twierdzili, że mamy się ku sobie. Ale tak nie było, ponieważ jak tylko poznałam Mario to od razu wpadł mi w oko. Mamy takie same zainteresowania. Dosłownie od razu wpadł mi w oko.
-Jesteśmy już - głos Matsa wyrwał mnie z zamyślenia.
    Szybko dotarliśmy na lotnisko. I to nawet bardzo szybko. Mats wziął swoją i moją torbę. Chciałam ją zabrać, ale nieee, bo nie będę jej nosić. Śmialiśmy się ciągle, ponieważ naszło nas na wspominanie.
-A Wy co się tak śmiejecie? - spytał Bender.
-Oj, Blenderku. Przypomniało nam się jak nam wpadłeś do basenu.
-Blender - powiedział z przekąsem - No przestań, proszę - zaśmiał się.
-No dobrze - przytuliłam się do niego.
-Ej, jego przytulisz, a nas to już nie? - zapytał z wyrzutem Miki.
-No chodźcie do mnie - powiedziałam.
    Piłkarze przybliżyli się i mogłam ich wszystkich przytulić. Był to taki grupowy uścisk. Po chwili dołączyła do nas Wiktoria z Marco. Są już razem 4 lata. Cieszę się ich szczęściem. Jednocześnie tak bardzo tęsknię za Mario. Ostatnio nie było kiedy się spotkać, ponieważ do meczy ligowych dochodziła Liga Mistrzów. Nie mogłam doczekać się spotkania z nim. Kolejny raz moje przemyślenia przerwał głos. Tym razem była to Wiktoria, która oznajmiła mi, że musimy iść na odprawę. Posłusznie poszłam za przyjaciółką i po chwili znalazłam się w samolocie. Wiktoria usiadła z Marco, a ja zajęłam wolne miejsce. Po kilku minutach dosiadł się do mnie Nuri. Posłał mi uśmiech oraz założył słuchawki na uszy, a ja wzięłam książkę i zagłębiłam się w jej treść. Moje myśli od fabuły oderwał dotyk. Jak się mogłam domyślić był to Şahin.
-Natka - zapytał cicho.
-Tak?
-Bo ja mam takie pytanie - nadal szeptał.
-Mów, mów - powiedziałam - Ale najpierw mi powiedz, dlaczego szepczesz - również szepnęłam co wywołało uśmiech na twarzy piłkarza.
-Ale mi tak głupio spytać - powiedział już normalnie.
-No dajesz. Ile się znamy, więc mów.
-No bardzo długo - zaśmiał się - bo chciałbym spytać, czy nie zajęłabyś się Ömerkiem. Chciałbym zabrać Tugbę na kolację. Dawno nigdzie nie wychodziliśmy.
-No jasne. Powiedz tylko kiedy.
-Serio?
-No tak - zaśmiałam się.
-A to Ci jeszcze powiem. - zaśmiał się - Przywiozę Ci go jak coś.
-Jasne.
-Jesteś cudowna - zaśmiał się.
    Dwadzieścia minut później siedzieliśmy już w autokarze, który miał nas zawieźć do hotelu. Chłopcy mieli odbyć jeszcze jeden krótki trening, dlatego po około godzinie spędzonej w hotelu, wyszli na boisko.
Miałam spotkać się jeszcze dzisiaj z Mario, więc poprawiłam swój wygląd i pojechałam zamówioną taksówką do domu Götzego. W sumie to nigdy nie lubiłam jeździć taksówkami, ale co poradzić. Stałam przed drzwiami i zadzwoniłam dzwonkiem. Po krótkiej chwili stanął przede mną mężczyzna, którego wyczekiwałam. Gdy mnie tylko zobaczył, od razu przyciągnął mnie do siebie i wpił w moje usta. Tęskniłam za nim. Okropnie za nim tęskniłam. A to, że dzień po meczu wyjeżdżam było strasznym uczuciem. Chciałbym mieć go blisko, ale co ja mogę.
-Cholernie za Tobą tęsknię. Kocham Cię - oderwał się na chwilę od moich ust, aby po chwili ponownie ich dotknąć.
-Ja za Tobą też i bardzo Cię kocham.
-Gdy tylko sezon się skończy to nic nam nie przeszkodzi. A tak w ogóle to, gdzie chciałabyś pojechać na wakacje?
-Może Włochy?
-To pojedziemy do Włoch. Rzym?
-Milan.
-Mediolan. Ciekawie - zaśmiał się - to zarezerwuję i po problemie. Tylko my - pocałował mnie
    Nasze pocałunki stawały się coraz namiętniejsze. Kierowaliśmy się do sypialni, aby następnie rzucić się na łóżko. Części naszej garderoby walały się już po podłodze. Można się domyślić co stało się potem.
-Muszę zaraz iść - mówiąc to przytuliłam się mocniej do Mario.
-Będziesz jutro na meczu?
-Oczywiście.
-A jaką masz koszulkę?
-Moją ulubioną.
-Czyli? - posłał mi cudowny uśmiech.
-Ta co dostałam od Ciebie.
-Wiesz, że Cię kocham? I to bardzo. - pocałował mnie - kochasz mnie?
-Oczywiście, że tak. I to bardzo.
-To wiedz, że ja Ciebie jeszcze bardziej niż Ty mnie - zaśmialiśmy się
-Nie, to ja bardziej.
-Nie, bo... - nie pozwoliłam mu dokończyć, ponieważ wpiłam się w jego usta
    Mario odwiózł mnie do hotelu i obiecał, że przyjedzie po meczu. To teraz tylko iść spać. Była 22:30. Byłam już przy drzwiach od swojego pokoju, gdy usłyszałam.
-Proszę, proszę, proszę, a o której to się wraca? - zapytał Reus, a obok niego stał Sven i Marcel - gdzie byłaś?
-U Mario
-Co robiliście?
    Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Wiktoria wyszła ze swojego hotelowego pokoju, który dzieliła z Marco i spytała o co chodzi, a kiedy jej opowiedziałam, to również wybuchła śmiechem. Pokręciłam głową i z uśmiechem na ustach weszłam do pokoju. Poszłam się odświeżyć i wróciłam do łóżka rozmyślając o wszystkim, a o niczym. Odpisałam na ostatniego SMS-a Mario, ponieważ on też już szedł spać i zasnęłam. Śnił mi się Götze. Śniło mi się, że nadal gra w Borussii. Cudowny sen. No właśnie, sen. Szkoda, że nie rzeczywistość.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej <3
Co tam? Jak Wam się podoba? :D
Z ankiety wyszło, że kolejny blog również będzie o Mario Götze xd
Znowu malutko komentarzy ;c
Rozdziały będą się teraz pojawiać co 5 dni ;x

Czytasz = Komentuj

Pozdrawiam ;)

poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 8.

*Mario*
    Obudziłem się trzymając cały mój świat w ramionach. Tak bardzo za nią tęskniłem. Ale, dlaczego wtedy za nią nie pobiegłem? Przecież nic mnie z Ann nie łączyło. Potem poszedłem się jedynie pożegnać. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Patrzyłem na nią. Jej oddech był spokojny. Wyglądała na taką bezbronną, taką kruchą. Ale każdy kto ją zna to wie, że potrafi pokazać tzw. pazury. Kocham ją całą. Jej uśmiech, głos, ruchy, wszystko! Nie ma rzeczy, której bym w niej nie kochał. I jeszcze to jak śpiewała. Ma cudowny głos. Odgarnąłem delikatnie kosmyki włosów, które opadały na jej spokojną twarz, na której malował się uśmiech. Zastanawiałem się o czym śni. Zobaczyłem, że jej plecy są trochę odkryte, więc od razu przykryłem ją i pocałowałem w głowę. Jeszcze nie doszło do mnie to, że jesteśmy razem. Jestem najszczęśliwszym facetem na Ziemi. Ba. Najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Zatraciłem się w niej. Nigdy nikogo tak mocno nie kochałem. Kiedy Wiktoria mi ją przedstawiła to od razu chciałem ją bardziej poznać. Oczywiście na początku oczarowała mnie swoim wyglądem, ale gdy tylko zaczęła rozmawiać z Matsem, to wiedziałem, że muszę ją poznać. Kiedy wychodziła zaproponowałem jej, że ją odprowadzę. Ku mojej uciesze, zgodziła się. Widziałem, że Hummels też chciał zrobić to samo, ale byłem szybszy. Zaśmiałem się na samo wspomnienie. Rozmawialiśmy całą drogę. Poprosiłem ją o numer, który mi dała oraz spytałem spotkanie. Umówiliśmy się, że przyjadę po nią następnego dnia i zabiorę ją do kina. I tak się zaczęło. Odprowadziłem ją pod same drzwi i gdy tylko weszła, szybko ruszyłem do domu Marco i Wiktorii, aby dowiedzieć się jak najwięcej o Natalii. Od tamtej pory spotykaliśmy się codziennie, zapraszałem ją na każdy mecz, a ona na każdym była. Jeśli nie mogłem grać, to zajmowałem miejsce obok niej i często zamiast patrzeć na to co działo się na boisku, to ja patrzyłem na nią. Poczułem, że jej ciało delikatnie rusza się w moich ramionach, a po chwili zobaczyłem, że otwiera oczy i uśmiecha się, bardziej we mnie wtulając. Przyciągnąłem ją do siebie, a ona złożyła delikatny pocałunek na moich ustach, a kończąc przygryzła leciutko moją wargę i się zaśmiała.

*Natalia*
    Obudziłam się w wtulona w silne ramiona mojego chłopaka. Jak to pięknie brzmi. Mój chłopak. Dobra, ogarnij się idiotko. Jeszcze chwilkę. Mój Mario. Okej, to mi się nigdy nie znudzi. Pocałowałam go i oparła głowę o jego ramię.
-Jak się spało Księżniczko? - zapytał.
-Z Tobą? Cudownie - pocałowałam go w policzek i delikatnie się podniosłam - która godzina?
-9:00 - odpowiedział patrząc na ekran telefonu.
-Chętnie bym z Tobą poleżała, ale wstaje - zaśmiałam się na widok miny Götzego.
-Nieee - zawył piłkarz - kocham Cię.
-Ja Ciebie też, ale wstaję.
    Pomocnik jedynie westchnął i położył się zwracając głowę ku mnie, a także lustrując każdy mój ruch, nawet ten najmniejszy. Słyszałam jego pomruki przez co uśmiechałam się pod nosem. Poszłam się odświeżyć i pomalować. Dzisiaj jedynie spięłam grzywkę i otulona ręcznikiem wyszłam po ciuchy. Mario, gdy mnie tylko zobaczył, to z prędkością światła znalazł się przy mnie przyciągając do siebie. Oczywiście chciał się pozbyć mojego jedynego okrycia, które swoją drogą było skąpe. Wyminęłam go zabierając wcześniej przygotowane ciuchy i udałam się szybko do łazienki wystawiając mu język. Ubrana zeszłam do kuchni, w której był już mężczyzna i przygotowywał, jakże trudne śniadanie... płatki z mlekiem. Zabrałam miskę i już chciałam wlać mleko.
-Co Ty robisz? - zdziwił się.
-Chcę wlać mleko?
-Ale to nie tak - mówiąc to podkręcił głową z dezaprobatą - najpierw wsypujesz płatki, a dopiero potem mleko.
-Ale ja zawsze płatki dodaję dopiero, gdy mam już wlane mleko.
-Daj, Ty nie umiesz - zabrał mi miskę oraz mleko.
-Ale ja nie lubię takich okropnie zmoczonych płatków - podniosłam głos, wlałam mleko oraz zabrałam płatki i usiadłam przy wyspie kuchennej.
-Przepraszam - pocałował mnie w szyję.
-To ja przepraszam - odpowiedziałam - smacznego.
-Smacznego. Zabieram Cię dzisiaj na spacer - mówiąc to złapał mnie za rękę.
    Zawsze kłóciliśmy się o głupoty i szybko godziliśmy. Mario został do 12:00, a potem udał się do siebie. Odprowadziłam go do drzwi, przy których czule się pożegnaliśmy, a sama wróciłam do kuchni i zabrałam się za zrobienie obiadu dla taty. Otworzyłam lodówkę, ale nie znalazłam w niej produktów, z których mogłabym zrobić coś dla ojca. Włożyłam więc portfel do torby, którą założyłam na ramię i udałam się do sklepu na małe zakupy. Droga bardzo szybko mi minęła i już po 6. minutach byłam w markecie i wkładałam do koszyka produkty, które mogły się przydać. Ziemniaki są, pomidory też, mięso mam, teraz jeszcze torebka z sosem i mogę iść do kasy. Tylko gdzie ona jest. Mój wzrok krążył po półkach z przyprawami i sosami. Mam, ucieszyłam się w duchu. Ale sięgnięcie po nią takie proste nie będzie, ehh. Prawie najwyższa półeczka i jak ja mam tam dosięgnąć? Już stałam na palcach i wyciągałam rękę by spróbować szczęścia i dostać to czego potrzebuje.
-No cześć Piękna - usłyszałam obok ucha głos mężczyzny przez co, aż podskoczyłam ze strachu - przestraszyłem Cię? - zaśmiał się.
-Javi nie strasz ludzi - zaśmiałam się.
-Proszę. To, to?
-O dziękuję, tak to - odpowiedziałam, gdy podał mi saszetkę, której potrzebowałam.
-Natalia, może wyskoczymy gdzieś dzisiaj?
-Javi, przepraszam, ale jestem już umówiona.
-Rozumiem - uśmiechnął się delikatnie - to innym razem.
-Jasne. Ja się już zbieram, bo tata chyba niedługo będzie - pomachałam mu i udałam się do kasy
    Zapłaciłam za zakupy i wyszłam ze sklepu udając się do domu. Gdy znalazłam się w kuchni szybko wypakowałam produkty i zabrałam się za przygotowanie obiadu. Zrobiłam zapiekankę ziemniaczną i zadowolona z siebie usiadłam na kanapie. Wzięłam do ręki telefon. Miałam 4 nieodebrane połączenia. Jedno od taty i 3 od Mario. Wybrałam numer Götze i po chwili usłyszałam jego głos.
-Kotku.
-Coś się stało?
-Tęsknię - miałam przeczucie, że się teraz uśmiecha.
-Dopiero się widzieliśmy - zaśmiałam się.
-Widzisz, musisz ze mną zamieszkać.
-Chciałabym, ale studiuję w Dortmundzie. Niedługo muszę wracać.
-Wiem, nie wytrzymam bez Ciebie. Dopiero Cię odzyskałem i już się rozejdziemy.
-Będę przyjeżdżać, gdy będę mieć czas. Muszę jeszcze zadzwonić do taty.
-Dobrze, przyjdę po Ciebie o 19:00.
-Pa.
    No to teraz tata, który od razu odebrał.
-Kiedy będziesz? - zapytałam od razu.
-Już prawie jestem.
-Dobrze.
    Po kilku minutach tata znalazł się w domu.
-Zaraz będzie obiad.
-A co?
-Zapiekanka z ziemniakami.
-A kiedy wyjeżdżasz?
-Za dwa dni.
-Szybko. Kiedy potem przyjedziesz.
-Gdy tylko będę mogła, ale na pewno zobaczymy się na finale Pucharu Niemiec - uśmiechnęłam się.
    Obiad minął nam w miłej atmosferze. Chwilę porozmawiałam z tatą, a potem zadzwoniła Wiktoria.

*Tymczasem w domu Thiago*
-Tak jak Ci mówiłem, spotkałem dzisiaj Natkę w sklepie. Spytałem ją o spotkanie, ale powiedziała, że jest już umówiona. Ciekawe z kim. A niedługo wyjeżdża. Chcę z nią gdzieś wyskoczyć.
-Zobaczymy się na pewno na finale Pucharu Niemiec i ją odwiedzimy - powiedział Thiago.
    Myśli Martíneza krążyły wokół córki trenera. Zakochał się w niej. Gdy ją poznał od razu mu się spodobała. Nigdzie nie znalazł takiej dziewczyny jak Natalia. Cholernie mu się podoba, coraz ciężej mu to ukrywać. Nawet Thiago nie powiedział o tym jakimi uczuciami darzy córkę trenera, ale czuje, że musi to zrobić. Może uda im się związać razem?

piątek, 9 maja 2014

Rozdział 7.

    Obudziłam się niewyspana i zmęczona. Ale przecież spałam długo, bo jest 9:00. Cóż, zapowiada się "cudowny" dzień. Może mi przejdzie. Podniosłam się do pozycji siedzącej i okryłam kocem. Przejechał ręką po włosach i ziewnęłam. Stwierdziłam, że trzeba wstawać i gdy już podniosłam się z łóżka ruszyłam do łazienki. Tak jak zawsze wzięłam prysznic i wykonałam resztę czynności. Zanim się pomalowałam, spięłam swoje długie, blond włosy. Nigdy ich nie prostowałam. Nie musiałam tego robić, ponieważ naturalnie mam je okropnie proste. Nigdy też ich nie farbowałam i nie mam zamiaru tego robić. Upięłam je w kucyk i się pomalowałam. Zawinięta w ręcznik wyszłam do pokoju po ciuchy. Ubrana sięgnęłam po laptop, aby sprawdzić różne rzeczy. Po chwili na ekranie pojawił się dymek, że dzwoni Wiktoria, więc od razu odebrałam.
-Hej - usłyszałam głos przyjaciółki.
-No hej - zaśmiałam się - co Ty tak wcześnie wstałaś?
-Marco szedł na trening i się obudziłam.
-Im bardziej chce być cicho, tym bardziej mu się to nie udaje - zaśmiałyśmy się - co tam u Ciebie? U Was?
-Głodna jestem. U nas? Powiem jedno. Noc - zarechotała.
-Uuu - zaśmiałam się.
-Nie pochwalisz się? - uniosła brew.
-Czym? - zapytałam zdezorientowana.
-Mario - krzyknęła, a ja się tylko wyszczerzyłam - no mów jak, gdzie i kiedy. Marco nie zdążył mi powiedzieć, bo zasnęłam. Długo rozmawiali przez telefon.
- Jesteśmy razem.
-No tyle to ja wiem, bo Mario się tak darł, że ciężko było nie usłyszeć.
-Na treningu się wszystko stało.
-Ale jak? - dopytywała.
-Poszłam do łazienki, bo przez Javiego wyglądałam okropnie i wtedy poczułam czyjąś dłoń na moich plecach. Myślałam, że to Thiago, ale to był Mario. Staliśmy chwilę patrząc sobie w oczy. Powiedział, że za mną tęskni, że mnie kocha. No i - przerwałam.
-No i co? Mów - ponaglała.
-Zaczęliśmy się całować - uśmiechnęłam się na samo wspomnienie.
-A potem Ann, tak?
-Tak, skąd wiesz? - zdziwiłam się.
-To usłyszałam. No ale nareszcie jesteście razem - cieszyła się - no ileż można? Już powinniście być razem minimum 2 lata. A tu niecały dzień.
    I tak przegadałyśmy 3 godziny i nim się obejrzałam była 13:00. Wiktoria musiała kończyć, ponieważ Reus zabierał ją dzisiaj na obiad, bo kończył wcześniej trening. Ja zeszłam do kuchni, aby coś zjeść. Zrobiłam sobie kanapkę z sałatą, a do ręki wzięłam szklankę z sokiem i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor i akurat była jakaś komedia, więc zostawiłam. Spędziłam tak około 2 godziny, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Była 15:00, czyli trening jeszcze trwa. Poszłam otworzyć i moim oczom ukazał się Thiago.
-Hej mała - uśmiechnął się - wpadłem Cię odwiedzić - zaśmiał się.
    Zawsze przychodził, kiedy byłam sama w domu, a jak nie to spotykaliśmy się u niego, bądź na mieście.
-Ty i Götze to tak na serio?
-Tak, a co? Chcesz coś do picia?
-Nie, nic. Masz sok z czarnej porzeczki?
-Jasne, już przynoszę.
    Szłam do kuchni, ale ktoś dobijał się do drzwi, więc otworzyłam.
-Javi? - nie powiem, zdziwiłam się jego przybyciem.
-Tak, ja - zaśmiał się - mogę wejść?
    Wpuściłam go do środka, wcześniej uprzedzając go, że Thiago jest w salonie. Niby przyjaźniliśmy się z Javim, ale zawsze dziwnie było mi z nim zostawać sam na sam. Był wtedy inny wobec mnie. A może mi się wydaje? Albo tylko się oszukuję, że jest moim przyjacielem? Jakoś np. z chłopakami z Dortmundu i z Thiago inaczej się zachowuję. Są moimi przyjaciółmi, a o Martínezie tego powiedzieć, chyba nie mogę. Lubię go, ale nic więcej. Wzięłam szklanki oraz sok i skierowałam się do salonu, gdzie siedziała dwójka Hiszpanów i przerzucała kanały w TV. Spędziliśmy godzinę w miłej atmosferze i po raz kolejny dzisiaj, ktoś dzwonił do drzwi. Otworzyłam je, a przed nimi ujrzałam Mario. Od razu wszedł i wpił się z zachłannością w moje usta. Oddawałam każdy jego pocałunek, ale musiałam pamiętać, że chłopcy siedzą w salonie. Delikatnie odepchnęłam od siebie piłkarza.
-Kotku, coś nie tak? - zapytał z troską.
-Thiago i Javi są w salonie. Nawet nie wiedziałam, że przyjdą. - wytłumaczyłam.
-Ja też robiłem Ci takie wizyty - zaśmiał się.
-Zacznijmy od tego, że Ty spałeś u mnie i nie chciałeś ode mnie wychodzić - uśmiechnęłam się.
-A Ty u mnie - pocałował mnie delikatnie.
-Bo mnie nigdy wypuścić nie chciałeś.
    Poszliśmy do salonu, a Thiago od razu wstał i posłał mi uśmiech.
-Javi, zawieź mnie do domu - poprosił przyjaciela.
-Ale, że już - zdziwił się Martínez.
-Tak. Wstawaj staruszku - zaśmiał się.
-No dobra. O, Mario - zdziwił się wizytą mężczyzny.
-Dobra, pa - powiedział Thiago oraz pomachali na pożegnanie i już ich nie było.
-To na czym stanęliśmy - poruszał zabawnie brawami Mario.
    Przybliżył się jeszcze bardziej i złożył na moich ustach czuły pocałunek. Każdy nasz pocałunek, każde nasze zbliżenie było inne, a jednak takie samo. Zbliżaliśmy się do kanapy, na której delikatnie mnie położył, a sam był nade mną. Chwilę tę przerwał Alcântara, który zostawił telefon.
-Ja tylko po telefon. - uśmiech jak zawsze był na jego twarzy - Ołłł. - zmieszał się - Przepraszam, już wychodzę - zaśmialiśmy się, gdy wyszedł.
    Złożyłam buziaka na policzku Niemca i wstaliśmy, żeby zrobić dla niego jakiś obiad. W czasie, gdy ja robiłam spaghetti, on jadł wtedy jogurt.
-Głodny jestem - powiedział, gdy już zjadł.
-Zaraz będzie. Jeszcze chwilkę poczekaj na makaron.
-A mogę Ciebie?
-Co mnie?
-Ciebie jestem głodny - wyszczerzył się.
-Proszę - powiedziałam stawiając przed nim talerz z makaronem oraz sosem - i smacznego.
-Dziękuję - nalał nam soku - smacznego.
-Dziękuję.
    Zjedliśmy i odłożyliśmy talerze do zmywarki. Usłyszałam piosenkę 'Timber' i odebrałam telefon. Dzwonił tata.
<rozmowa telefoniczna>
-Proszę
-Natalia, zostanę w Berlinie do jutra, bo już późno się zrobiło, a na dworze deszcz pada.
-Dobrze, wróć jutro na spokojnie. Pa.
-Pa.
<koniec>
    Poszłam jeszcze zamknąć drzwi, a z salonu słyszałam piłkarza.
-Kto dzwonił? - zapytał.
-Tata. Mówił, że zostanie w Berlinie do jutra - odpowiedziałam wtulając się w niego.
-Co oglądamy? - zapytał.
-Nie wiem, wybierz coś.
-Piraci z Karaibów są.
-Mhm - zamruczałam, a on pocałował mnie w skroń.
    Film oglądaliśmy wtuleni w siebie. Tęskniłam za jego ustami, niewinnymi buziakami. Za tym jak mnie przytulał, jak do mnie mówił. Tęskniłam za nim całym, ale teraz jestem szczęśliwa. Dawno się tak nie czułam. To on daje mi szczęście. Kocham go.
- Kochanie? - zapytałam, gdy film się skończył.
-Tak?
-Zostaniesz?
-Jeśli chcesz to tak.
    Popatrzył mi w oczy, a ja złożyłam na jego ustach pocałunek. Usiadłam na jego kolanach. Ręce Mario były wszędzie, a ja bawiłam się guzikami jego koszuli, odpinając je. W pewnym momencie wstałam z niego i złapałam za rękę. Poszliśmy do mojego pokoju i położyliśmy się na łóżku. Ściągnął ze mnie bluzkę, ja nie byłam mu dłużna, bo zdjęłam z niego koszulę.
-Kocham Cię tak bardzo mocno - mówił pomiędzy pocałunkami, które składał na moim ciele - jesteś pewna? - zapytał patrząc mi w oczy, a ja po prostu go pocałowałam.
    W końcu po tak długiej rozłące byliśmy razem, byliśmy jednością. Kocham go. Szalenie go kocham. Jest dla mnie wszystkim. Wtuleni w siebie zasnęliśmy.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej :)
Co myślicie o tym czymś na górze?
Kolejne rozdziały postaram się pisać dłuższe.
Dziękuję Wam za wyświetlenia i komentarze! :)
Co do kolejnych rozdziałów, to ktoś porządnie namiesza w związku Natalii i Mario :P

Czytasz = Komentujesz

To do następnego :)
Pozdrawiam :)

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 6.

    Rzuciła mu się na szyję. Stałam jak wmurowana. Sytuacja znowu się powtarza. Odwróciłam się i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie. Nie znam miejsca, ani okolicy, ale nie interesowało mnie to teraz. W tym momencie chciałam być jak najdalej. Okłamał mnie. Kolejny raz. Znowu ona. Jak mogłam być tak naiwna i mu uwierzyć. Znowu to samo.

*około rok temu, Dortmund*
    Obudziłam się wtulona w ciało Mario. Było mi tak dobrze przy nim. Spędziliśmy ze sobą noc. Cudowną noc. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie. Mario jeszcze spał. Przynajmniej tak mi się wydawało. Chciałam wstać i pójść do kuchni, aby zrobić mu śniadanie. Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek i już wychodziłam z łóżka, ale silne ramiona mężczyzny nie pozwoliły mi na to. Przyciągnął mnie do siebie, składając pocałunki na moim ramieniu.
-Chciałaś mi już uciec? - zapytał zachrypniętym głosem - nie pozwolę Ci na to - zaśmiał się.
-Chciałam Ci zrobić śniadanie. Myślałam, że śpisz. - przygryzłam wargę patrząc na jego klatkę piersiową, na co on się zaśmiał - a teraz przepraszam, muszę się ogarnąć.
-Ale śniadanie możesz zrobić - zaczął się śmiać.
    Götze wypuścił mnie niechętnie ze swojego uścisku i patrzył na mnie dopóki nie zniknęłam za drzwiami. Wykonałam codzienne czynności i zeszłam zrobić śniadanie. Mario już siedział przy wyspie kuchennej ze szklanka z sokiem w ręku.
-Kotku, zrobisz jajecznicę? - zapytał robiąc przy tym słodka minę i maślane oczy.
-Dobrze - odpowiedziałam.
    Wyciągnęłam potrzebne rzeczy do przyrządzenia posiłku dla Mario i zabrałam się do pracy. Nałożyłam przygotowane jedzenie na talerz Mario. Położyłam talerz i zaśmiałam się widząc, że w ręce ma już widelec w gotowości, a na twarzy jak zawsze uśmiech.
-Smacznego.
-Dziękuję skarbie, a Ty nie jesz?
-Zjem jabłko i zaraz wychodzę
-Gdzie mi uciekasz? - spytał smutny.
-Umówiłam się z Wiktorią.
-A wrócisz?
-Do siebie - zaśmiałam się.
-No ej. Ja tak nie chcę - ja ubierałam w tym czasie buty.
    Zadzwonił dzwonek. Mario był prawie przy drzwiach, więc je otworzył. Do holu wpadła Ann.
-Kochanie, tęskniłam za Tobą.
-Mario? O co chodzi? - zapytałam zdezorientowana.
-Jak to o co. Jesteśmy razem - powiedziała.
-Natalia, nic mnie z nią nie łączy. Natalia! - usłyszałam za sobą.
    Wybiegłam z jego domu.

*teraz*
    Usłyszałam za sobą kroki i poczułam, że ktoś łapie mnie za nadgarstek i przyciąga do siebie.

*Mario*
    Nie mogę odpuścić. Nie mogę dopuścić do sytuacji, która miała miejsce rok temu.
-Jedziemy? - usłyszałem głos Ann - Mówiłam, że mnie popamiętasz.
-Daj spokój, między nami nic nie będzie. To, że byliśmy razem było okropnym błędem - odpowiedziałem wkurzony.
-Zobaczmy - zaśmiała się odchodząc.
    Pobiegłem szybko w stronę, w którą odeszła Natalia. Po kilkudziesięciu metrach zobaczyłem ją i przyspieszyłem kroku. Gdy znalazłem się obok niej to złapałem za nadgarstek przytulając ją do siebie. Nie stawiała oporu.
-Kocham Cię, ona nic dla mnie nie znaczy. Tylko Ty się zawsze liczyłaś. - wypowiedziałem te słowa i pocałowałem ją w głowę.

*Natalia*
    Poczułam jego perfumy, które nadal na mnie działają. Powiedział, że tylko ja się liczę. Coś kazało uwierzyć mi w jego słowa. Wtuliłam się jeszcze bardziej i poczułam, że się unoszę. Mario podniósł mnie i zakręcił wokół własnej osi.
-Nikt nas nie rozdzieli. Nikt - pocałował mnie.
-Kocham Cię wariacie - zaśmiałam się.
    Postawił mnie na ziemię i ruszyliśmy do auta. W samochodzie śpiewaliśmy piosenki, jak za dawnych czasów. Co ja mówię, teraz tak będzie już zawsze. Droga minęła nam szybko. Okazało się, że mieszka niecały kilometr od domu taty. Staliśmy przed drzwiami, a brunet próbował otworzyć drzwi.
-Mario, żeby otworzyć drzwi to Ty najpierw musisz trafić w dziurkę - uświadomiłam mu.
-Ja zawsze trafiam skarbie, a Ty powinnaś o tym wiedzieć najlepiej - przyparł mnie do ściany. Ręka zjechała mu na moje udo, a jego usta znalazły moje i złączyły nas w namiętnym pocałunku. Oderwałam się od niego.
-Kochanie, otwórz drzwi lepiej - zaśmiałam się.
-Już, już.
    Po chwili staliśmy w korytarzu jego domu. A on zaczął od razu powtarzać, że jest głodny. Wiedziałam, że chce, żebym mu zrobiła jedzenie.
-Zrobisz mi coś do jedzenia?
-Gdzie masz produkty? - uległam, ponieważ składał pocałunki na mojej szyi.
-W szafce i lodówce - zaśmiał się.
-Jak zawsze pomocny.
-No wiem.
    Pomógł mi w przygotowaniu posiłku i gdy był już gotowy to zasiedliśmy do stołu, aby zjeść. Rozmawialiśmy ze sobą cały czas.
-Gdyby nie Ann to bylibyśmy już dawno razem - powiedział.
-Nie mówmy o niej.
-Nie wiem co bym zrobił, gdyby Mats mi Ciebie zabrał.
-Ale teraz jestem tu z Tobą. Z Matsem nic do siebie nie czujemy, poza przyjaźnią.
-Wiesz, dlaczego byłem z Ann? -z mojej strony usłyszał, tylko ciszę, więc dokończył - chciałem, żebyś była zazdrosna - ściszył głos.
-Udało Ci się -powiedziałam pod nosem.
-Co? - na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
-Nic, nic.
-A ja chyba jednak coś słyszałem.
-Powinieneś iść z tym do specjalisty, bo to nie jest normalne jeśli słyszysz coś, kiedy wszyscy są cicho - zaśmiałam się
-Dobra, dobra. Ja słyszałem, że mówiłaś, że mi się udało, czyli byłaś zazdrosna.
-Tak, zadowolony? - wyminęłam go i poszłam usiąść na kanapę.
-Ja nie jestem zazdrosny jak widzę Cie z innym kolesiem. Po prostu rozpierdala mnie od środka.
-Jesteś romantyczny. Na swój sposób, ale jesteś - przytuliłam się do niego.
    Włączyliśmy telewizor, w którym akurat był mój ulubiony film 'Goal'.
-Zostaw, pierwsza część. - powiedziałam.
-Ale już się kończy.
-Ale zostaw - poprosiłam i dałam mu buziaka w policzek - Potem jest jakiś inny.
    Filmy się skończyły, a zegar wskazywał godzinę 22:20. Musiałam się zbierać. Próbował mnie zatrzymać, ale w ostatecznie stanęło na tym, że mnie odwiózł. Wysiedliśmy z auta. Oparł mnie o maskę samochodu i wpił w usta.
-Będę tęsknił. Zobaczymy się jutro?
-Mhm - zamruczałam mu do ucha - przyjedź. Tata jedzie załatwić parę spraw.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
    Nasze usta po raz ostatni dzisiaj złączyły się ze sobą i poszłam do domu. Mario stał i patrzył dopóki nie weszłam. Tak bardzo go kocham. Aż chce się krzyczeć ze szczęścia. Nareszcie razem. Tata robił coś w kuchni, więc zdjęłam buty i od razu poszłam do niego. Porozmawialiśmy chwilkę i poszłam do sobie, ale najpierw weszłam do łazienki. Gdy już znalazłam się w łóżku dostałam SMS-a, który był od Mario:

Dobranoc moja Księżniczko. Kocha Cię :-*

    Uśmiechnęłam się i odpisałam:
Dobranoc. Kocham Cię :-*

    Zasnęłam, gdy tylko położyłam głowę na poduszce.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Hej :)
Jak Wam się podoba?
Zastanawiałam się ostatnio, co się dzieje. Dlaczego tak mało komentarzy ;c Aż tak źle piszę?
Gdy zaczynałam było ich po 6. Kiedy czytam Wasze komentarze, to dają mi one ogormnego powera.

Czytasz = Komentuj

To naprawdę daje chęci do dalszego pisania :P
Proszę Was o wybór opowiadania poprzez ankietę. Dzięki niej dowiem się co Was najbardziej interesuje.
Pozdrawiam :)