środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 13.

    Porozmawiałam jeszcze chwilę z Ewą i wyszła. Siedziałam sama w salonie i wpatrywałam się w okno. Myślałam o tym, że muszę się uspokoić, będzie teraz ciężko, ale zrobię wszystko, aby Nikola była szczęśliwa. Usłyszałam cichutkie skrzypnięcie i kroki na schodach. Widocznie Mario musiał się przebudzić. Popatrzyłam na niego, ale szybko odwróciłam wzrok, ponieważ jego brązowe oczy wpatrywały się we mnie. Rozrywało mnie od środka. Tak bardzo chciałam się w niego wtulić. Poczuć jego ciepłe, miękkie usta na swoich, ale z drugiej strony siedziała we mnie sytuacja, która miała miejsce na imprezie. Po dłuższych przemyśleniach postanowiłam mu powiedzieć, że zamieszka tutaj Nikola. Udałam się do kuchni, do której poszedł Mario.
-Możemy porozmawiać? - zapytałam.
-Oczywiście - postawił przede mną kubek z gorącą herbatą, z której unosiła się para.
-Nikola tutaj zamieszka.
-Na stałe?
-Tak, masz coś przeciwko?
-Oczywiście, że nie, Kotku. Coś się stało, że na stałe?
-Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym - rozpłakałam.
    Mario od razu do mnie podszedł i mocno przytulił. Nie opierałam się. Rozum mówił, że źle robię, ale serce krzyczało co innego. W jego ramionach czułam się bezpieczna. Powoli się uspokajałam, a on nadal trzymał mnie w uścisku, nawet nie myśląc o tym, aby mnie z niego wypuścić.
-Ciii. Wszystko się ułoży, spokojnie. Nie płacz już - szeptał mi do ucha.
    Jego głos był dla mnie taki kojący. Gorzkie łzy mijały. Kocham go i to bardzo. Nie jestem nawet w stanie opisać jak, ponieważ nie da się tego ująć słowami. Żadne z nas nie zakończyło tego związku.
-Kiedy przyjdzie?
-Jutro rano o 11:00 muszę być na lotnisku. Zabiorę ją na zakupy, żeby wybrała sobie co chce mieć w pokoju. Tam gdzie miał być gabinet zmienię w pokój dla niej. Muszę tylko nająć kogoś do malowania.
-Pojadę z Tobą, a malarzy już masz. Zadzwonię do chłopaków i ekipa remontowa będzie lepsza od fachowców - zaśmialiśmy się - Ja naprawdę przepra...
-Możemy to odstawić na bok?
-To powiem chłopakom, żeby się przygotowali - nadal trzymał mnie w swoich silnych ramionach. Łzy się już nie lały, ale nadal mnie do siebie tulił - Co z nami? - spytał po chwili milczenia.
-Nie mam pojęcia - spłynęła mi łza.
-Nie płacz, proszę Cię. Kocham Cię bardzo mocno i zawsze będę przy Tobie.
-Też Cię kocham - odpowiedziałam cichutko, a jego usta delikatnie wygięły się ku górze tworząc uśmiech.
    W tym momencie miałam ochotę go pocałować. Może i dopiero wczoraj mnie zdradził, ale ja nie chcę być bez niego. To jeszcze większy ból, niż jego zdrada. Nie wiem co mam robić. Resztę dnia spędziłam na oglądaniu meczów. To mnie odprężało. Towarzyszył mi Mario. Moje powieki stawały się coraz cięższe. Coraz trudniej było mi je utrzymać. Poczułam, że się unoszę. Götze zanosił mnie na górę. Położył na łóżku i przykrył kocem. Myślałam, że się położy obok, ale on zszedł na dół.
    Jak każdego dnia obudziłam się i poszłam do łazienki. Kiedy zeszłam do kuchni zegar wskazywał godzinę 9:30. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej jogurt pitny. Usiadłam przy wyspie, a mój wzrok zatrzymał się na jednym punkcie, którym było niebo. Jego kolor był błękitny, bardzo jasny. Nie było na nim, żadnej chmurki, a słońce go przyozdabiało. Myślałam o wszystkim, a o niczym. O tym co było i co jest. Nie pominęłam również tego co mogłoby się wydarzyć. Z zamysłu wyrwał mnie Mario, który oznajmił, że powinniśmy już jechać. No tak, jest godzina 10:45. Ruszyłam do wyjścia, a on szedł zaraz za mną. Uprzedziłam go i sama otworzyłam drzwi do samochodu. Podczas drogi na lotnisko nikt nie odezwał się ani jednym słowem. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Z torebką w ręce kierowałam się do środka lotniska. Mario po chwili do mnie doszedł i stanął za mną, ale jednocześnie blisko mnie. Jego ciało dotykało mojego. Usłyszałam kobiecy głos, który wydał komunikat, że samolot z Polski właśnie wylądował. Długo nie musiałam czekać i po chwili ujrzałam blond dziewczynkę, która zmierza w moim kierunku. Długo nie wytrzymała i podbiegła, aby się znaleźć jak najszybciej przy mnie. Przytuliłam ją bardzo mocno. Tęskniłam za nią.
-Natka, mogę z Tobą zostać? - usłyszałam jej głos.
-Oczywiście, że tak. Zamieszkasz ze mną.
-Mario - przytuliła się do piłkarza, a ten wziął ją na ręce.
    Podeszła do mnie kobieta i dała walizki Nikoli. Zdziwiło mnie to, że nie pytała o nic, tylko tak po prostu odeszła. Mała stała już o własnych nogach, a Götze wziął bagaże.
-Jesteś zmęczona? - spytałam.
-Nie - zaprzeczyła kręcąc główką.
-To co Ty na to, żeby pojechać teraz i wybrać dla Ciebie rzeczy do pokoju?
-Tak - złapała mnie za rękę.
    Siedzieliśmy w aucie i jechaliśmy na zakupy. Kiedy byliśmy na miejscu Nikola trzymała się bardzo blisko mnie i mówiła mi co by chciała w pokoju.
-Chciałabym o taki kolor - wskazała na farbę, która była odcieniu jasnego beżu - i o ten dywan - pokazała futrzasty dywan tego samego koloru.
-Okej, chodź tutaj są meble.
    Chciałam załatwić to szybko, żeby miała swój własny pokój. Wybrała to co jej się podobało. Była bardzo zadowolona, czyli ja też się cieszyłam. Dostałam telefon od Ewy, żebyśmy przyszli do nich o 18:00. Z zakupów wróciliśmy o 16:00, ponieważ trzeba było załatwić dowóz do domu. Ustaliliśmy, że meble przywiozą za 5 dni. W domu zrobiłam obiad, a Nikola w tym czasie oglądała bajki z Mario. Obiad postawiłam w jadalni na stole i zawołałam ich. Zjedliśmy go nic nie mówiąc. Po posiłku pozmywałam i trzeba było się zbierać do Piszczków. Ubrałam małą czarną i tego samego koloru szpilki z ćwiekami. Nikola chciała spódniczkę, więc pomogłam jej dobrać do tego bluzeczkę. Mario poradził sobie sam ubierając musztardowe spodnie i białą koszulę. Wszyscy byliśmy gotowi, więc wsiedliśmy do auta i skierowaliśmy się do posiadłości rodziny Piszczków. Na podjeździe stał już samochód Marco. Wysiedliśmy z pojazdu i kiedy staliśmy przed drzwiami, to zadzwoniłam dzwonkiem. W drzwiach stanęła Ewa ubrana w śliczną, koronkową, zieloną sukienkę i zaprosiła nas do środka. W jadalni siedzieli już Marco z Wiktorią, którzy się pogodzili. Reus wybaczył jej zdradę. Oprócz nas był jeszcze Pan domu, czyli Łukasz i ich córeczka Sara. Na stole były różne sałatki i suche przekąski. Przywitaliśmy się ze wszystkimi. Sara z Nikolą poszły się pobawić, a ja usiadłam koło Ewy. Wiktoria się do mnie nie odzywała. Nawet nie przeprosiła, a wydaje mi się, że chyba by wypadało tak zrobić. Czas mijał w przyjaznej atmosferze. Żartowaliśmy, dopóki Wiktoria nie darowała sobie docinki na mój temat, ale nadal byłam spokojna. Puściłam to mimo uszu i rozmowa toczyła się dalej. Ewa zawołała dziewczynki, aby coś zjadły. My również zabraliśmy się za potrawy, które przygotowała Pani Piszczek. Kolejne godziny mijały, w pewnym momencie odezwała się Wiktoria, ponieważ nasz temat zszedł na jedzenie.
-Spytajcie jej. Przecież tak dobrze się odżywia. Nic nie je, bo kaloryczne - powiedziała ironicznie.
-O co Ci chodzi? - zapytałam z trudem utrzymując spokój.
-Może przestań oddychać, bo powietrze też jest kaloryczne.
-Skarbie - zareagował Marco.
-No co? Nie dziwię się, że Mario Cię zdradził.
-Co proszę?
-A powiedział Ci coś jeszcze? Nie? To ja Ci powiem.
-Przestań - Mario mówiąc to położył swoją rękę na mojej nodze.
-Otóż Mario pieprzył się jeszcze z Ann. Nie wiesz kiedy? Walentynki spędzaliście osobno, ale on w towarzystwie Ann. I znaleźli się w łóżku. Mówił, że tego było mu trzeba - zaśmiała się ironicznie.
    Szybkim ruchem zdjęłam dłoń Niemca z mojego uda i mówiąc ciche przepraszam odeszłam od stołu, przy którym siedzieliśmy i udałam się do salonu, gdzie były dzieci.
-Niki, jedziemy, bo już późno.
    Mała bez żadnego sprzeciwu pożegnała się z Sarą i poszła się ubierać. Mario już czekał w korytarzu.
-Kochanie..
-Porozmawiamy w domu - ucięłam - Przepraszamy, ale będziemy się już zbierać. Dziękujemy i pa - te słowa skierowałam do przyjaciół siedzących w jadalni.
    Wsiedliśmy do auta i w niezręcznej ciszy jechaliśmy do domu. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że mała śpi. Kiedy piłkarz zatrzymał auto szybko wyszłam i otworzyłam drzwi, a on zabrał Nikolę. Położył ją w pokoju a ja poszłam do łazienki, w której po chwili znalazł się on.
-Kochanie, to nie tak.
    Przemilczałam każde jego słowo uważając, żeby się nie rozpłakać.
-Kocham Ciebie i tylko Ciebie - wyszedł.
    Zeszłam do salonu, w którym Mario siedział na kanapie. Kiedy mnie zobaczył od razu wstał.
-Kotku.
-Daruj sobie. Powiedz mi ile razem wtedy byliśmy - zdałam to pytanie, chociaż dobrze wiedziałam ile.
-Cztery miesiące.
-A ile teraz jesteśmy?
-Dwadzieścia miesięcy - odpowiedział cicho.
-Przez szesnaście miesięcy udawałeś, że wszystko jest w porządku. Przez szesnaście miesięcy mnie okłamywałeś. To co mówiłeś, to tylko puste słowa? 'kocham Cię', 'jesteś najważniejsza', 'tylko Ty się dla mnie liczysz'.
-Nie, ja Cię cholernie kocham - podszedł, a ja się oddaliłam.
-Nie chcę Cię znać - łzy leciały mi po policzkach.
-Kocham Cię, wybacz mi proszę. Ja nie potrafię bez Ciebie żyć. Przepraszam.
-Chodź - skierowałam się do kuchni.
-Weź szklankę do ręki - zrobił to o co prosiłam - Teraz ja puść.
-Rozbije się.
-Puść - zrobił to co powiedziałam. Szklanka uderzyła o podłogę, co skutkowało rozbiciem się jej - teraz ją przeproś i zobacz, czy się pozbiera i wróci do dawnej postaci - wyminęłam go.
    Usłyszałam ciche 'tak bardzo Cię kocham'. Ktoś dzwonił do drzwi. To był Łukasz. Wypuściłam go, a on od razu podszedł do Mario.
-Jak mogłeś jej to zrobić? - uderzył go, ale on się nie bronił.
-Łukasz, zostaw go - złapałam go za rękę - a Ty chodź - skierowałam te słowa do Götze, ponieważ z jego łuku brwiowego płynęło dużo krwi. Znowu. Szłam do łazienki, a Niemiec dotrzymywał mi kroku. Usiadł na wannie, tak jak wczoraj, a ja przemyłam mu miejsce, z którego lała się krew. Wyjęłam z szafki cieniutkie białe plastry i przykleiłam mu najcieńszy jaki był. Swoje dłonie położył na moich biodrach.
-Koch...
-Nie chcę Cię znać - powiedziałam cicho, przez łzy.
    W salonie siedział Łukasz. Podszedł do mnie i przytulił. Rozpłakałam się w jego ramionach. Piszczu jest dla mnie jak brat. Opiekuje się mną, martwi się o mnie. Nawet nie wiem kiedy Mario poszedł do sypialni. Gdy się odwróciłam zobaczyłam, że trzyma walizkę. Odwróciłam wzrok i jeszcze bardziej się rozpłakałam.
-Kocham Cię i tego tak nie zostawię - usłyszałam i wyszedł.
-Nie płacz mała.
-Idź do Ewki i Sary - wysiliłam się na uśmiech - poradzę sobie. Łukasz, znasz jakichś dobrych malarzy?
-No pewnie!
-To daj numer.
-Masz ich numery - zaśmiał się - wpadniemy jutro koło 10:00.
    Kiedy Łukasz wyszedł, skierowałam się do łazienki, a potem do sypialni i wylewałam kolejne łzy.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Heej :)
Jak tam? Podoba się rozdział?
Immobile w Dortmundzie, łiiiii! :D

Czytasz = Komentujesz

Pozdrawiam :)

4 komentarze:

  1. cudownie piszesz! czekam z niecierpliwością na następny!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z A J E BI S T Y R O Z DZ I A Ł ! < 3
    Gusiaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zwykle nieziemski.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na NN ;* Wenyy <3333333
    Pozdrawiam ola z opola ;)

    OdpowiedzUsuń