Staliśmy przed drzwiami, w których był tata. Pokazałam mu list. Przeczytał go i jego oczy zwróciły się ku mnie. Usiedliśmy w jadalni. Tata poszedł po sok i szklanki, a ja nie wytrzymałam i siedziałam wtulona w Mario. Jedna samotna łza spłynęła mi po policzku, która wyznaczyła trasę reszcie.
-Nie płacz, ciii - uspokajał mnie mój chłopak.
Tata po chwili zjawił się z naczyniami oraz kartonem soku pomarańczowego. Przez płacz zaczęłam się trząść. Mario przytulił mnie do siebie mocniej. Zaczynałam się uspokajać.
-Czego mi nie powiedziałeś?
-To nie tak, że nie chciałem. Chciałem, żebyś była szczęśliwa i stwierdziłem, że tak będzie najlepiej. Razem z Twoimi dziadkami tak ustaliliśmy. Twoja matka wyjechała. Nie wiedzieliśmy gdzie się podziewa, gdzie jest. Nie odzywała się, do teraz. Ona chciała usunąć ciążę. Powiedziała mi, że jest w ciąży i że ją usunie. Nie mogłem jej na to pozwolić. Nie mogłem do tego dopuścić. Byłem jej w stanie zapłacić, aby Cię urodziła. Zostałaś u dziadków, w Polsce. Odwiedzałem Cię, gdy tylko mogłem, wiesz o tym. Kiedy zaczęłaś pytać o mamę, gdzie jest - przerwał i wziął głęboki wdech - zrozum mnie. Nie mam pojęcia po co napisała do Ciebie i to jeszcze coś takiego.
Widać było, że ta rozmowa dużo kosztowała tatę. Zapanowała cisza. Nikt się nie odzywał. Siedziałam wtulona w Mario, który mnie uspokajał, a tata siedział naprzeciwko.
-Kochałeś ją? - zapytałam.
-Tak, ale to co chciała zrobić było nie do pomyślenia. Tęskniłem za nią, ale miałem Ciebie. Chciałem nawet zrezygnować z piłki, żebym mógł Cię wychować.
Oderwałam się od chłopaka, podeszłam do taty, aby się przytulić.
-Chyba nie zdążysz na samolot - powiedział tata.
-Polecę dzisiaj z Tobą - odezwał się Mario, który do tej pory nic nie mówił - i tak miałem lecieć jutro.
-Dziękuję - przytuliłam się do niego i pocałowałam w policzek.
-Kocham Cię - piłkarz przytulił mnie do siebie.
-Opiekuj się nią - tata usłyszał co powiedział do mnie piłkarz.
-Będziemy się zbierać, to spakujemy jeszcze Mario.
-Jedźcie - uśmiechnął się trener Mario, w sumie teraz to już były - Życzę Ci powodzenia w Dortmundzie Mario.
Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie, a ja na pożegnanie przytuliłam ojca. Pojechaliśmy autem do domu mojego piłkarza. Zaparkował, wyciągnął telefon i zadzwonił do ekipy od przeprowadzek, aby byli szybciej. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się do drzwi, które chwilę potem otworzyłam i weszłam do środka. Götze od razu mnie przytulił i powiedział, że bardzo mnie kocha. Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Rozejrzałam się po salonie i prawie wszystko było spakowane. Wystarczyło tylko zapakować do auta.
-Polecisz samolotem, a ja przyjadę autem - usłyszałam głos, który kocham.
-Pojadę z Tobą samochodem - delikatnie musnęłam jego usta.
-Jeśli tylko chcesz. Zaraz będą od przeprowadzek.
-Coś jeszcze zostało do spakowania?
-Walizkę mam już spakowaną, więc nic. Zaniosę je do bagażnika jeszcze, poczekaj.
Usiadłam na kanapie i myślałam o malutkich literach, które tworzyły całość w liście od mamy.
-Nie płacz. Nie myśl o tym. Jesteś wspaniała. Chcę, abyś była matką moich dzieci. Wrócimy do Dortmundu, a potem wyjdziemy na wakacje.
-Mówiąc o wakacjach... Nie chcę, żebyś za mnie płacił.
-A Ty dalej to samo - zaśmiał się - nigdy tego nie chciałaś.
-A Ty nigdy sobie nic z tego nie robiłeś - delikatny uśmiech zagościł na mojej twarzy.
-Jak będziesz moja żoną, to też się będziesz złościć? - zapytał uśmiechając się.
-A będę Twoja żoną?
-Nawet nie wiesz jak bardzo tego chcę - pocałował mnie.
Naszą chwilę przerwał dzwonek do drzwi.
-Pójdę otworzyć - powiedział.
Do salonu weszli mężczyźni i zabierali kartony. Przeprowadzka. Nareszcie będziemy blisko. Po około godzinie siedzieliśmy w aucie.
-Poszukam jakichś domów i się przeprowadzimy - powiedział, gdy już siedzieliśmy w samochodzie.
-Ale po co? - zdziwiłam się.
-Nie chcesz, żebyśmy mieszkali razem?
-Oczywiście, że chcę, ale po co kupować nowy, skoro możemy mieszkać u mnie.
Droga minęła nam w spokoju i po około 5 godzinach byliśmy na miejscu. Chwilę po nas przyjechali z rzeczami Niemca. Widać było, że mój chłopak jest zmęczony. Po czterdziestu minutach wszystko było w domu. Jakimś cudem przekonałam Mario, aby poszedł spać. W tym czasie ja zabrałam się za rozpakowywanie kartonów. Szło mi to w miarę szybko i nim się obejrzałam to skończyłam. Jeszcze tylko walizka i koniec. Uśmiechnęłam się i szłam już po schodach do sypialni. Otworzyłam delikatnie drzwi i weszłam do pomieszczenia. Na ekranie mojego telefonu widniała godzina 22:50. Cóż, szafę trzeba nową, bo dla mnie i tak jest tam mało miejsca. Zabrałam spodenki oraz bokserkę i poszłam do łazienki. Wróciłam i położyłam się delikatnie do łóżka przytulając się do chłopaka. Przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Słuchałam jego rytmicznie bijącego serca, które zawsze mnie uspokajało. Jego bliskość pozwalała mi spać spokojnie, ponieważ wiedziałam, że on jest obok i nie pozwoli mnie skrzywdzić. Czułam się przy nim bezpiecznie.
Obudziły mnie delikatne promienie słoneczne, które wpadały przez okno do pokoju. Chciałam się wtulić w mojego partnera, lecz było to niemożliwe, ponieważ jego tam nie było. Szybko poszłam się odświeżyć i doprowadzić się do ładu. Schodami zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni, gdzie urzędował Mario. Przytuliłam się do niego od tyłu, ponieważ ten coś smażył.
-Już wstałaś? A ja Ci chciałem przynieść śniadanie do łóżka.
-To mogę się wrócić - zaśmiałam się.
Usiadłam na blacie. Chciałam mu pomóc, ale kiedy zerknęłam na stół, to talerze i sztućce były już przygotowane. Wpatrywałam się w wysportowane ciało piłkarza, przygryzając delikatnie wargę. Uwielbiałam jego ciało, a on dobrze o tym wiedział. Był moim ideałem. Nie dość, że z wyglądu, to jeszcze z charakteru.
-Dziękuję Ci bardzo za wypakowanie, ale nie musiałaś tego robić.
-Ale chciałam - uśmiechnęłam się, po czym nasze usta złączyły się w pocałunku.
Zabrałam szklanki i sok do jadalni, ponieważ tam mieliśmy skonsumować śniadanie zrobione przez Mario. Nalałam soku z czarnej porzeczki i po chwili miałam przed sobą talerz z jajecznicą i sałatką.
-Jeju, kocham Cię - pocałowałam go w policzek.
Pożyczyliśmy sobie nawzajem smacznego i zajęliśmy się własnymi talerzami. W sumie to ja zajęłam się swoim, a Mario i swoim i moim. Jak zawsze. Śniadanie minęło nam w wesołej atmosferze. Posprzątałam po posiłku, a Götze poszedł otworzyć drzwi, ale było to zbędne, ponieważ goście byli już w korytarzu.
-No witamy Was - usłyszałam głos Marco.
-Mario, ubrałbyś się - ten głos należał do Kuby.
-Co innego zobaczyć kumpla w samych bokserkach w szatni, a co innego u naszej Natki - to z całą pewnością był Łukasz.
-Cześć chłopcy. Więcej Was mama w domu nie miała? - zaśmiałam się, gdy zobaczyłam Kubę, Marco, Łukasza i Mikiego.
-Powiedz mu, żeby się ubrał - trzymał przy swoim Błaszczykowski.
-Kochanie, ubierz się.
-No dobra, tylko mi jej nie zabierzcie - zwrócił się do kolegów.
-No co Ty. Ja mam Ewkę.
-Ja mam Agatkę.
-Ja Wiktorię.
-A ja mam... Dobra, nie mam nikogo - Miki rzucił się na fotel, który stał w salonie zaraz obok kanapy.
Jak zawsze, gdy przychodzili tutaj piłkarze, czuli się jak u siebie. Miki miał fotel futbolówkę, Kuba już leżał z Piszczkiem na kanapie i kłócili się o pilota, a Marco szukał soku, które jak zawsze jemu nie odpowiadały. Mario przyszedł do nas.
-To zaraz jedziemy no, nie? - zadał pytanie retoryczne Marco.
-Gdzie jedziecie? - spytałam.
-Na panienki, a gdzie? - ożywił się Piszczu.
-Czekaj, aż powiem Ewce - zaśmiałam się i usłyszałam jęk Łukasza i śmiech reszty.
-Na trening Kotku - odpowiedział Mario na zadane przeze mnie wcześniej pytanie.
-Właśnie! - krzyknął Ormianin - trzeba urządzić imprezę.
-Dla Was się zawsze znajdzie okazja do picia - pokręciłam głową ze śmiechem.
-To dzisiaj u mnie o 18:00 - zarządził Mhkitaryan - Pasuje?
-Pasuje - odpowiedzieli chórem.
-To my się zbieramy - Kuba pospieszył klubowych kolegów - Pa.
-Pa.
Jest 12:00, a dopiero o 18:00 mamy być u Henrikha. No nic, pójdę teraz do Ewki. Zabrałam torbę, przekręciłam klucz w drzwiach i ruszyłam do Piszczkowej.
-Nie płacz, ciii - uspokajał mnie mój chłopak.
Tata po chwili zjawił się z naczyniami oraz kartonem soku pomarańczowego. Przez płacz zaczęłam się trząść. Mario przytulił mnie do siebie mocniej. Zaczynałam się uspokajać.
-Czego mi nie powiedziałeś?
-To nie tak, że nie chciałem. Chciałem, żebyś była szczęśliwa i stwierdziłem, że tak będzie najlepiej. Razem z Twoimi dziadkami tak ustaliliśmy. Twoja matka wyjechała. Nie wiedzieliśmy gdzie się podziewa, gdzie jest. Nie odzywała się, do teraz. Ona chciała usunąć ciążę. Powiedziała mi, że jest w ciąży i że ją usunie. Nie mogłem jej na to pozwolić. Nie mogłem do tego dopuścić. Byłem jej w stanie zapłacić, aby Cię urodziła. Zostałaś u dziadków, w Polsce. Odwiedzałem Cię, gdy tylko mogłem, wiesz o tym. Kiedy zaczęłaś pytać o mamę, gdzie jest - przerwał i wziął głęboki wdech - zrozum mnie. Nie mam pojęcia po co napisała do Ciebie i to jeszcze coś takiego.
Widać było, że ta rozmowa dużo kosztowała tatę. Zapanowała cisza. Nikt się nie odzywał. Siedziałam wtulona w Mario, który mnie uspokajał, a tata siedział naprzeciwko.
-Kochałeś ją? - zapytałam.
-Tak, ale to co chciała zrobić było nie do pomyślenia. Tęskniłem za nią, ale miałem Ciebie. Chciałem nawet zrezygnować z piłki, żebym mógł Cię wychować.
Oderwałam się od chłopaka, podeszłam do taty, aby się przytulić.
-Chyba nie zdążysz na samolot - powiedział tata.
-Polecę dzisiaj z Tobą - odezwał się Mario, który do tej pory nic nie mówił - i tak miałem lecieć jutro.
-Dziękuję - przytuliłam się do niego i pocałowałam w policzek.
-Kocham Cię - piłkarz przytulił mnie do siebie.
-Opiekuj się nią - tata usłyszał co powiedział do mnie piłkarz.
-Będziemy się zbierać, to spakujemy jeszcze Mario.
-Jedźcie - uśmiechnął się trener Mario, w sumie teraz to już były - Życzę Ci powodzenia w Dortmundzie Mario.
Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie, a ja na pożegnanie przytuliłam ojca. Pojechaliśmy autem do domu mojego piłkarza. Zaparkował, wyciągnął telefon i zadzwonił do ekipy od przeprowadzek, aby byli szybciej. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się do drzwi, które chwilę potem otworzyłam i weszłam do środka. Götze od razu mnie przytulił i powiedział, że bardzo mnie kocha. Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Rozejrzałam się po salonie i prawie wszystko było spakowane. Wystarczyło tylko zapakować do auta.
-Polecisz samolotem, a ja przyjadę autem - usłyszałam głos, który kocham.
-Pojadę z Tobą samochodem - delikatnie musnęłam jego usta.
-Jeśli tylko chcesz. Zaraz będą od przeprowadzek.
-Coś jeszcze zostało do spakowania?
-Walizkę mam już spakowaną, więc nic. Zaniosę je do bagażnika jeszcze, poczekaj.
Usiadłam na kanapie i myślałam o malutkich literach, które tworzyły całość w liście od mamy.
'Pewnie Pep powiedział Ci, że nie żyje. To nieprawda.'
Rozumiem, czego tego nie zrobił.
'Nie chciałam Cię urodzić. Zniszczyłaś mi życie.'
Łza spłynęła mi po policzku, gdy przypominałam sobie te słowa. Zniszczyłam jej życie? Ale przecież ona nawet mnie nie wychowywała. Zostawiła mnie od razu po urodzeniu mnie.
'Jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało.'
Jak ona mogła? Nie interesowała się mną, więc po co teraz sobie o mnie przypomniała? Słone łzy leciały mi po policzkach. Mario wszedł do domu. Kiedy zobaczył w jakim jestem stanie od razu podszedł do mnie i klęknął przede mną kładąc dłonie na moje kolana.-Nie płacz. Nie myśl o tym. Jesteś wspaniała. Chcę, abyś była matką moich dzieci. Wrócimy do Dortmundu, a potem wyjdziemy na wakacje.
-Mówiąc o wakacjach... Nie chcę, żebyś za mnie płacił.
-A Ty dalej to samo - zaśmiał się - nigdy tego nie chciałaś.
-A Ty nigdy sobie nic z tego nie robiłeś - delikatny uśmiech zagościł na mojej twarzy.
-Jak będziesz moja żoną, to też się będziesz złościć? - zapytał uśmiechając się.
-A będę Twoja żoną?
-Nawet nie wiesz jak bardzo tego chcę - pocałował mnie.
Naszą chwilę przerwał dzwonek do drzwi.
-Pójdę otworzyć - powiedział.
Do salonu weszli mężczyźni i zabierali kartony. Przeprowadzka. Nareszcie będziemy blisko. Po około godzinie siedzieliśmy w aucie.
-Poszukam jakichś domów i się przeprowadzimy - powiedział, gdy już siedzieliśmy w samochodzie.
-Ale po co? - zdziwiłam się.
-Nie chcesz, żebyśmy mieszkali razem?
-Oczywiście, że chcę, ale po co kupować nowy, skoro możemy mieszkać u mnie.
Droga minęła nam w spokoju i po około 5 godzinach byliśmy na miejscu. Chwilę po nas przyjechali z rzeczami Niemca. Widać było, że mój chłopak jest zmęczony. Po czterdziestu minutach wszystko było w domu. Jakimś cudem przekonałam Mario, aby poszedł spać. W tym czasie ja zabrałam się za rozpakowywanie kartonów. Szło mi to w miarę szybko i nim się obejrzałam to skończyłam. Jeszcze tylko walizka i koniec. Uśmiechnęłam się i szłam już po schodach do sypialni. Otworzyłam delikatnie drzwi i weszłam do pomieszczenia. Na ekranie mojego telefonu widniała godzina 22:50. Cóż, szafę trzeba nową, bo dla mnie i tak jest tam mało miejsca. Zabrałam spodenki oraz bokserkę i poszłam do łazienki. Wróciłam i położyłam się delikatnie do łóżka przytulając się do chłopaka. Przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Słuchałam jego rytmicznie bijącego serca, które zawsze mnie uspokajało. Jego bliskość pozwalała mi spać spokojnie, ponieważ wiedziałam, że on jest obok i nie pozwoli mnie skrzywdzić. Czułam się przy nim bezpiecznie.
Obudziły mnie delikatne promienie słoneczne, które wpadały przez okno do pokoju. Chciałam się wtulić w mojego partnera, lecz było to niemożliwe, ponieważ jego tam nie było. Szybko poszłam się odświeżyć i doprowadzić się do ładu. Schodami zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni, gdzie urzędował Mario. Przytuliłam się do niego od tyłu, ponieważ ten coś smażył.
-Już wstałaś? A ja Ci chciałem przynieść śniadanie do łóżka.
-To mogę się wrócić - zaśmiałam się.
Usiadłam na blacie. Chciałam mu pomóc, ale kiedy zerknęłam na stół, to talerze i sztućce były już przygotowane. Wpatrywałam się w wysportowane ciało piłkarza, przygryzając delikatnie wargę. Uwielbiałam jego ciało, a on dobrze o tym wiedział. Był moim ideałem. Nie dość, że z wyglądu, to jeszcze z charakteru.
-Dziękuję Ci bardzo za wypakowanie, ale nie musiałaś tego robić.
-Ale chciałam - uśmiechnęłam się, po czym nasze usta złączyły się w pocałunku.
Zabrałam szklanki i sok do jadalni, ponieważ tam mieliśmy skonsumować śniadanie zrobione przez Mario. Nalałam soku z czarnej porzeczki i po chwili miałam przed sobą talerz z jajecznicą i sałatką.
-Jeju, kocham Cię - pocałowałam go w policzek.
Pożyczyliśmy sobie nawzajem smacznego i zajęliśmy się własnymi talerzami. W sumie to ja zajęłam się swoim, a Mario i swoim i moim. Jak zawsze. Śniadanie minęło nam w wesołej atmosferze. Posprzątałam po posiłku, a Götze poszedł otworzyć drzwi, ale było to zbędne, ponieważ goście byli już w korytarzu.
-No witamy Was - usłyszałam głos Marco.
-Mario, ubrałbyś się - ten głos należał do Kuby.
-Co innego zobaczyć kumpla w samych bokserkach w szatni, a co innego u naszej Natki - to z całą pewnością był Łukasz.
-Cześć chłopcy. Więcej Was mama w domu nie miała? - zaśmiałam się, gdy zobaczyłam Kubę, Marco, Łukasza i Mikiego.
-Powiedz mu, żeby się ubrał - trzymał przy swoim Błaszczykowski.
-Kochanie, ubierz się.
-No dobra, tylko mi jej nie zabierzcie - zwrócił się do kolegów.
-No co Ty. Ja mam Ewkę.
-Ja mam Agatkę.
-Ja Wiktorię.
-A ja mam... Dobra, nie mam nikogo - Miki rzucił się na fotel, który stał w salonie zaraz obok kanapy.
Jak zawsze, gdy przychodzili tutaj piłkarze, czuli się jak u siebie. Miki miał fotel futbolówkę, Kuba już leżał z Piszczkiem na kanapie i kłócili się o pilota, a Marco szukał soku, które jak zawsze jemu nie odpowiadały. Mario przyszedł do nas.
-To zaraz jedziemy no, nie? - zadał pytanie retoryczne Marco.
-Gdzie jedziecie? - spytałam.
-Na panienki, a gdzie? - ożywił się Piszczu.
-Czekaj, aż powiem Ewce - zaśmiałam się i usłyszałam jęk Łukasza i śmiech reszty.
-Na trening Kotku - odpowiedział Mario na zadane przeze mnie wcześniej pytanie.
-Właśnie! - krzyknął Ormianin - trzeba urządzić imprezę.
-Dla Was się zawsze znajdzie okazja do picia - pokręciłam głową ze śmiechem.
-To dzisiaj u mnie o 18:00 - zarządził Mhkitaryan - Pasuje?
-Pasuje - odpowiedzieli chórem.
-To my się zbieramy - Kuba pospieszył klubowych kolegów - Pa.
-Pa.
Jest 12:00, a dopiero o 18:00 mamy być u Henrikha. No nic, pójdę teraz do Ewki. Zabrałam torbę, przekręciłam klucz w drzwiach i ruszyłam do Piszczkowej.
***********
Hej <3
Co tam?
Jak Wam się podoba rozdział?
Jak myślicie, co będzie dalej? ;d
Macie jakieś pytania?
Pozdrawiam ;)
Jeju cudowny *_*
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny rozdział.
Super :d
OdpowiedzUsuńSwietne <3
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do mnie: http://shakira-gerard-pique.blogspot.com/2014/04/prolog.html#comment-form licze na komentarz <3
Genialny rozdział jak zawsze z resztą zapraszam na swoje blogi. Pozdrawiam i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńniesamowity rozdział! :DDD
OdpowiedzUsuńAnia