poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 8.

*Mario*
    Obudziłem się trzymając cały mój świat w ramionach. Tak bardzo za nią tęskniłem. Ale, dlaczego wtedy za nią nie pobiegłem? Przecież nic mnie z Ann nie łączyło. Potem poszedłem się jedynie pożegnać. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Patrzyłem na nią. Jej oddech był spokojny. Wyglądała na taką bezbronną, taką kruchą. Ale każdy kto ją zna to wie, że potrafi pokazać tzw. pazury. Kocham ją całą. Jej uśmiech, głos, ruchy, wszystko! Nie ma rzeczy, której bym w niej nie kochał. I jeszcze to jak śpiewała. Ma cudowny głos. Odgarnąłem delikatnie kosmyki włosów, które opadały na jej spokojną twarz, na której malował się uśmiech. Zastanawiałem się o czym śni. Zobaczyłem, że jej plecy są trochę odkryte, więc od razu przykryłem ją i pocałowałem w głowę. Jeszcze nie doszło do mnie to, że jesteśmy razem. Jestem najszczęśliwszym facetem na Ziemi. Ba. Najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Zatraciłem się w niej. Nigdy nikogo tak mocno nie kochałem. Kiedy Wiktoria mi ją przedstawiła to od razu chciałem ją bardziej poznać. Oczywiście na początku oczarowała mnie swoim wyglądem, ale gdy tylko zaczęła rozmawiać z Matsem, to wiedziałem, że muszę ją poznać. Kiedy wychodziła zaproponowałem jej, że ją odprowadzę. Ku mojej uciesze, zgodziła się. Widziałem, że Hummels też chciał zrobić to samo, ale byłem szybszy. Zaśmiałem się na samo wspomnienie. Rozmawialiśmy całą drogę. Poprosiłem ją o numer, który mi dała oraz spytałem spotkanie. Umówiliśmy się, że przyjadę po nią następnego dnia i zabiorę ją do kina. I tak się zaczęło. Odprowadziłem ją pod same drzwi i gdy tylko weszła, szybko ruszyłem do domu Marco i Wiktorii, aby dowiedzieć się jak najwięcej o Natalii. Od tamtej pory spotykaliśmy się codziennie, zapraszałem ją na każdy mecz, a ona na każdym była. Jeśli nie mogłem grać, to zajmowałem miejsce obok niej i często zamiast patrzeć na to co działo się na boisku, to ja patrzyłem na nią. Poczułem, że jej ciało delikatnie rusza się w moich ramionach, a po chwili zobaczyłem, że otwiera oczy i uśmiecha się, bardziej we mnie wtulając. Przyciągnąłem ją do siebie, a ona złożyła delikatny pocałunek na moich ustach, a kończąc przygryzła leciutko moją wargę i się zaśmiała.

*Natalia*
    Obudziłam się w wtulona w silne ramiona mojego chłopaka. Jak to pięknie brzmi. Mój chłopak. Dobra, ogarnij się idiotko. Jeszcze chwilkę. Mój Mario. Okej, to mi się nigdy nie znudzi. Pocałowałam go i oparła głowę o jego ramię.
-Jak się spało Księżniczko? - zapytał.
-Z Tobą? Cudownie - pocałowałam go w policzek i delikatnie się podniosłam - która godzina?
-9:00 - odpowiedział patrząc na ekran telefonu.
-Chętnie bym z Tobą poleżała, ale wstaje - zaśmiałam się na widok miny Götzego.
-Nieee - zawył piłkarz - kocham Cię.
-Ja Ciebie też, ale wstaję.
    Pomocnik jedynie westchnął i położył się zwracając głowę ku mnie, a także lustrując każdy mój ruch, nawet ten najmniejszy. Słyszałam jego pomruki przez co uśmiechałam się pod nosem. Poszłam się odświeżyć i pomalować. Dzisiaj jedynie spięłam grzywkę i otulona ręcznikiem wyszłam po ciuchy. Mario, gdy mnie tylko zobaczył, to z prędkością światła znalazł się przy mnie przyciągając do siebie. Oczywiście chciał się pozbyć mojego jedynego okrycia, które swoją drogą było skąpe. Wyminęłam go zabierając wcześniej przygotowane ciuchy i udałam się szybko do łazienki wystawiając mu język. Ubrana zeszłam do kuchni, w której był już mężczyzna i przygotowywał, jakże trudne śniadanie... płatki z mlekiem. Zabrałam miskę i już chciałam wlać mleko.
-Co Ty robisz? - zdziwił się.
-Chcę wlać mleko?
-Ale to nie tak - mówiąc to podkręcił głową z dezaprobatą - najpierw wsypujesz płatki, a dopiero potem mleko.
-Ale ja zawsze płatki dodaję dopiero, gdy mam już wlane mleko.
-Daj, Ty nie umiesz - zabrał mi miskę oraz mleko.
-Ale ja nie lubię takich okropnie zmoczonych płatków - podniosłam głos, wlałam mleko oraz zabrałam płatki i usiadłam przy wyspie kuchennej.
-Przepraszam - pocałował mnie w szyję.
-To ja przepraszam - odpowiedziałam - smacznego.
-Smacznego. Zabieram Cię dzisiaj na spacer - mówiąc to złapał mnie za rękę.
    Zawsze kłóciliśmy się o głupoty i szybko godziliśmy. Mario został do 12:00, a potem udał się do siebie. Odprowadziłam go do drzwi, przy których czule się pożegnaliśmy, a sama wróciłam do kuchni i zabrałam się za zrobienie obiadu dla taty. Otworzyłam lodówkę, ale nie znalazłam w niej produktów, z których mogłabym zrobić coś dla ojca. Włożyłam więc portfel do torby, którą założyłam na ramię i udałam się do sklepu na małe zakupy. Droga bardzo szybko mi minęła i już po 6. minutach byłam w markecie i wkładałam do koszyka produkty, które mogły się przydać. Ziemniaki są, pomidory też, mięso mam, teraz jeszcze torebka z sosem i mogę iść do kasy. Tylko gdzie ona jest. Mój wzrok krążył po półkach z przyprawami i sosami. Mam, ucieszyłam się w duchu. Ale sięgnięcie po nią takie proste nie będzie, ehh. Prawie najwyższa półeczka i jak ja mam tam dosięgnąć? Już stałam na palcach i wyciągałam rękę by spróbować szczęścia i dostać to czego potrzebuje.
-No cześć Piękna - usłyszałam obok ucha głos mężczyzny przez co, aż podskoczyłam ze strachu - przestraszyłem Cię? - zaśmiał się.
-Javi nie strasz ludzi - zaśmiałam się.
-Proszę. To, to?
-O dziękuję, tak to - odpowiedziałam, gdy podał mi saszetkę, której potrzebowałam.
-Natalia, może wyskoczymy gdzieś dzisiaj?
-Javi, przepraszam, ale jestem już umówiona.
-Rozumiem - uśmiechnął się delikatnie - to innym razem.
-Jasne. Ja się już zbieram, bo tata chyba niedługo będzie - pomachałam mu i udałam się do kasy
    Zapłaciłam za zakupy i wyszłam ze sklepu udając się do domu. Gdy znalazłam się w kuchni szybko wypakowałam produkty i zabrałam się za przygotowanie obiadu. Zrobiłam zapiekankę ziemniaczną i zadowolona z siebie usiadłam na kanapie. Wzięłam do ręki telefon. Miałam 4 nieodebrane połączenia. Jedno od taty i 3 od Mario. Wybrałam numer Götze i po chwili usłyszałam jego głos.
-Kotku.
-Coś się stało?
-Tęsknię - miałam przeczucie, że się teraz uśmiecha.
-Dopiero się widzieliśmy - zaśmiałam się.
-Widzisz, musisz ze mną zamieszkać.
-Chciałabym, ale studiuję w Dortmundzie. Niedługo muszę wracać.
-Wiem, nie wytrzymam bez Ciebie. Dopiero Cię odzyskałem i już się rozejdziemy.
-Będę przyjeżdżać, gdy będę mieć czas. Muszę jeszcze zadzwonić do taty.
-Dobrze, przyjdę po Ciebie o 19:00.
-Pa.
    No to teraz tata, który od razu odebrał.
-Kiedy będziesz? - zapytałam od razu.
-Już prawie jestem.
-Dobrze.
    Po kilku minutach tata znalazł się w domu.
-Zaraz będzie obiad.
-A co?
-Zapiekanka z ziemniakami.
-A kiedy wyjeżdżasz?
-Za dwa dni.
-Szybko. Kiedy potem przyjedziesz.
-Gdy tylko będę mogła, ale na pewno zobaczymy się na finale Pucharu Niemiec - uśmiechnęłam się.
    Obiad minął nam w miłej atmosferze. Chwilę porozmawiałam z tatą, a potem zadzwoniła Wiktoria.

*Tymczasem w domu Thiago*
-Tak jak Ci mówiłem, spotkałem dzisiaj Natkę w sklepie. Spytałem ją o spotkanie, ale powiedziała, że jest już umówiona. Ciekawe z kim. A niedługo wyjeżdża. Chcę z nią gdzieś wyskoczyć.
-Zobaczymy się na pewno na finale Pucharu Niemiec i ją odwiedzimy - powiedział Thiago.
    Myśli Martíneza krążyły wokół córki trenera. Zakochał się w niej. Gdy ją poznał od razu mu się spodobała. Nigdzie nie znalazł takiej dziewczyny jak Natalia. Cholernie mu się podoba, coraz ciężej mu to ukrywać. Nawet Thiago nie powiedział o tym jakimi uczuciami darzy córkę trenera, ale czuje, że musi to zrobić. Może uda im się związać razem?

3 komentarze: